top of page
MUZEUM DOMKOW 2021logo_m.jpg
Mapa_logo.jpg
logo mazowsze samo.jpg

Projekt współfinansowana ze środków budżetu Województwa Mazowieckiego.

   WYTWÓRNIE WARSZAWSKIE  

  ŚWIATOWID   

NA NOSTALGICZNYM GRZYBOBRANIU Z SZARIKIEM,

czyli Spółdzielnia Przemysłu Artystycznego „ŚWIATOWID” z Warszawy.

W 1937 r. została założona Warszawska Spółdzielnia Mieszkaniowa na Żoliborzu – kompleks nowoczesnych jak na ówczesne czasy bloków mieszkalnych wkomponowanych w tereny zielone, z infrastrukturą dla dzieci, zapleczem kulturalno-oświatowym a nawet kąpieliskiem. Mieszkańcy – robotnicy, inteligencja i a także artyści założyli wówczas również spółdzielnię pracy, która zaraz po wojnie wznowiła działalność, i formalnie została ponownie zarejestrowana w 1949 r. jako Spółdzielnia Przemysłu Artystycznego „Światowid”.

warcaby ŚWIATOWID

warcaby ŚWIATOWID

artykuł prasowy ŚWIATOWID

artykuł prasowy ŚWIATOWID

osiołek ŚWIATOWID

osiołek ŚWIATOWID

żyrafa ŚWIATOWID

żyrafa ŚWIATOWID

celuloidowe laleczki proj. E. Biesiekierskiej

celuloidowe laleczki proj. E. Biesiekierskiej

gra Grzybobranie - drewniane grzybki

gra Grzybobranie - drewniane grzybki

gra Grzybobranie ŚWIATOWID

gra Grzybobranie ŚWIATOWID

plansza do gry Grzybobranie ŚWIATOWID

plansza do gry Grzybobranie ŚWIATOWID

fotografie eksponatów ze zbiorów Muzeum Domków Lalek, Gier i Zabawek

W nowych, powojennych realiach ciężko było pozyskiwać zarówno reglamentowane surowce, jak i zapewniać sobie zamówienia oraz rynek zbytu. Organizacja przystąpiła do Centrali Przemysłu Ludowego i Artystycznego, aby produkować na zlecenie zabawki oraz gry z papieru i tektury. Cepelia dostarczała surowce, zatwierdzała prototypy zabawek oraz zajmowała się zbytem. Dla ambitnych twórców był to swego rodzaju kompromis, ale jak się okazało – dzięki tej kooperacji powstało wiele wartościowych i świetnych graficznie projektów.

Od początku wznowienia działalności spółdzielnia miała bowiem szczęście współpracować ze znakomitymi plastykami i pedagogami. Jedną z projektantek gier dydaktycznych była od 1948 r. Maria Patzerowa (1911-2000), która jeszcze w latach trzydziestych pracowała jako nauczycielka, po zamążpójściu zajmowała się pracą społeczną w świetlicach, zaś w czasie okupacji opiekowała się młodzieżą pozbawioną środków do życia. Po wojnie, oprócz projektowania gier dla „Światowida”, Maria Patzer opracowywała krzyżówki, zagadki i konkursy dla popularnych wówczas czasopism dziecięcych – „Świerszczyka” i „Płomyczka”. Była też wybitną nauczycielką – w latach 60/70 wprowadzała nowatorskie metody nauczania najmłodszych, polegające na kształtowaniu słuchu fonematycznego oraz reedukacji dzieci z dysleksją. Zapewne wiele osób rozpoczynających naukę w szkole w latach 90. pamięta podręczniki „Czytam, piszę i rysuję”, autorstwa właśnie Marii Patzer.

Spółdzielnia wydała również nowocześnie ilustrowaną loteryjkę-układankę obrazkową, typu, jak dziś byśmy określili „memory”, zaprojektowaną przez zmarłą w młodym wieku artystkę Hannę Rembowską (1912-1947), malarkę i ilustratorkę mi.in. książeczek Lucyny Krzemienieckiej znanej dzieciom z „Przygód Krasnala Hałabały”.

Kolejnym autorem, o którym warto wspomnieć jest malarz i grafik – Janusz Benedyktowicz (1918-2001), który jako „świeżo upieczony” absolwent wydziału grafiki na krakowskiej ASP, w I poł. lat 50. zaprojektował dla „Światowida” grę „Miasta polskie”, wśród których próżno szukać Katowic, jest za to… Stalinogród (tak przemianowano Katowice w latach 1953-1956).

Planszówki opracowywali także inni znakomici projektanci, jednak nie zawsze podawano na etykietach ich nazwiska. A pozycje wydane wówczas przez tę spółdzielnię to m.in.: „Zespół wygrywa”, „Nurek”, „Wielkie łowy”, „Wielki redyk”, „Przygody w dżungli”, „Podróż po Ameryce Południowej”, „Łebki i łapki”, „Warcaby-Młynek” czy kultowe „Grzybobranie”. W katalogu branżowym z lat 50. znajduje się aż 39 fotografii i opisów gier „Światowida” i choć dziś odeszły w zapomnienie, to z pewnością każdy zna „Grzybobranie”, jedną z ulubionych gier kilku pokoleń.

W wydaniu „Światowida” grzybki były drewniane i ręcznie malowane, mocowane na małych trzpieniach w otworkach na planszy wykonanej z grubej tektury. Ich zbieranie budziło wiele emocji u graczy. Wędrując po planszy-lesie można było nie tylko zbierać kolorowe grzybki do koszyczka, ale też np. przestraszyć się sowy, a zatrzymując się na kładce nad strumykiem – zgubić wszystkie grzybki. Gra uczyła prostych zasad – muchomory należy obchodzić z daleka, nie wolno niszczyć roślin ani straszyć zwierząt. Wszystko to z rozrzewnieniem wspominają dzisiejsi emeryci, pamiętając jednocześnie, że każdy z graczy starał się bardzo ostrożnie manipulować grzybkami, aby nie powiększać otworków w planszy. W tamtych czasach każda zabawka była szanowana, zarówno przez jej właścicieli, jak i kolegów. Różne wersje „Grzybobrania” są dziś nadal popularne, ale urocze, drewniane grzybki dawno zastąpiono ich plastikowymi odmianami, bądź zwykłymi kartonikami z nadrukiem.

Spółdzielnia rozwijała się, zadbano więc o to, by była rozpoznawalna. W 1954 r. zgłoszono do Urzędu Patentowego własny znak towarowy – stylizowany rysunek przedstawiający trzy kobiece twarze, który umieszczano na opakowaniach gier i metkach zabawek. Znak firmowy lekko przerabiano potem aż dwa razy – prawdopodobnie w latach 60. i 80. – jak wynika z zachowanych nadruków.

Oprócz gier i układanek w „Światowidzie” powstawały również inne zabawki. W latach 60. artystka-malarka, Emilia Biesiekierska, zaprojektowała serię figurek o wysokości 8-12 cm, przedstawiających postaci w strojach ludowych. Wykonywano je z celuloidu, a następnie ręcznie malowano.

Jednak to jeszcze inna grupa zabawek, które pojawiły się w asortymencie spółdzielni, całkowicie zdominowała wkrótce całą produkcję. Decyzja „przyszła z góry”, zgodnie z rozporządzeniami jednostki nadrzędnej, jakim był Centralny Związek Spółdzielczości Pracy, w którym opracowano założenia rozwojowe dla branży zabawkarskiej na lata 1963-1970 r. Jako punkt wyjściowy przyjęto program koncentracji i specjalizacji produkcji „do uporządkowania istniejącej bazy wytwórczej zabawek w przemyśle uspołecznionym”. Oznaczało to m.in., iż poszczególne spółdzielnie mają specjalizować się w produkcji tylko jednego typu asortymentu. Według wytycznych tego dokumentu, spółdzielnia „Światowid” została zobowiązana do utworzenia „komórki projektowej” dla zabawek tekstylnych, czyli zatrudnienia plastyków-projektantów i modelarzy, którzy mieli notabene opracowywać wzory również dla spółdzielni w Pińczowie i Bytomiu, oraz skupieniu się na produkcji eksportowych zabawek z pluszu. Produkcja gier świetlicowych miała zostać przekazana do innej warszawskiej wytwórni – spółdzielni „Wisła”.

W „Światowidzie" zatrudniono zatem projektantki – absolwentki Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Nałęczowie, które kształciło adeptów zabawkarstwa. Wygląda na to, że zmiany przysłużyły się spółdzielni bardzo, gdyż w kolejnych latach stała się ona znaczącym eksporterem pluszowych zwierzątek świetnej jakości. Wytwarzano koniki, osiołki, psy, lwy, kaczki, misie i wiele innych – łącznie około stu wzorów zabawek.

Praktyczne każda wykonana zabawka była rękodziełem szytym przez chałupniczki, które stanowiły większość załogi – 230 osób z 300 zatrudnionych w 1970 r. Rocznie wytwarzano ponad 700 tysięcy sztuk zabawek, w tym 400 tysięcy pluszaków. Kupowały je Stany Zjednoczone, Kanada, Australia, Szwajcaria, RFN, Belgia, Holandia, kraje skandynawskie, i kraje bloku wschodniego – ZSSR, Czechosłowacja, Węgry, Jugosławia. Spółdzielnia wystawiała zabawki zagranicą ale też na Targach Krajowych w Poznaniu, tam zawierano umowy handlowe, a produkcję sprzedawano w ciągu kilku godzin, z czego około 80% kontrahentom zagranicznym. W 1966 r. uznanie zdobyły zabawki tkaninowe - biały koń oraz osioł Porfirion. Pewien przedsiębiorca z USA zamówił aż 84 tysiące sztuk osiołków.

Jednak na przełomie lat 60/70 eksport znacznie zmalał i wynosił tylko 30% produkcji. Przyczyną był brak odpowiedniej jakości tkanin pluszowych z polskich fabryk. W tej sytuacji Niemcy Zachodnie, nie chcąc tracić dostawcy, zaczęły dostarczać do spółdzielni własne surowce.

Na poznańskich Targach Jesiennych w roku 1970 "Światowid" oferował 90 typów zabawek pluszowych, w tym 20 nowych. Niestety, nie wszystkie wprowadzano do produkcji, gdyż brakowało kolorowych pluszów, a i handel krajowy preferował sprawdzone modele. Na rynku krajowym prawdziwą furorę robił wówczas pies Szarik, produkowany w trzech wielkościach z szarego, podmalowywanego pluszu. Nic w tym dziwnego, gdyż wówczas na każdym chyba podwórku najbardziej popularną zabawą była ta: „w Czterech Pancernych”, a żywe psy, nawet jeśli były „pod ręką”, zazwyczaj nie za bardzo chciały współpracować. Trzeba przyznać, że projektanci spółdzielni mieli „wyczucie rynku” również w następnych latach, opracowując coraz to nowe wzory zabawek – popularnych bohaterów bajek i dobranocek.

Nowości, proponowane w niewielkich seriach, doceniano i nagradzano w kolejnych latach. W roku 1974 spółdzielnia zdobyła srebrny medal w konkursie „Dobre – Ładne – Poszukiwane”. W tym samym konkursie na Targach Jesień 87’ złotym medalem nagrodzono plecaki – „Małpa”, „Pies” i „Miś”, zaś medal srebrny otrzymał Miś Uszatek. W konkursie zorganizowanym przez Muzeum Zabawkarstwa w Kielcach wyróżniono zabawkę „Pawian z dzieckiem”. Z kolei na Targach Wiosna 88’ pierwszą nagrodę w kategorii zabawek miękkich przyznano małpce o wdzięcznym imieniu Ziuta, a „Smurfowa” dekoracja wykonana przez „Światowid” była największą atrakcją w całym pawilonie zabawkarskim.

W latach 80. wydawnictwa branżowe doceniały i chwaliły spółdzielnię za osiągnięcia we wzornictwie i wypuszczane co i rusz na rynek krótkie serie zabawek: „Praktycznie spółdzielnia produkuje wyłącznie nowości – każde zlecenie to nowy wyrób stale atrakcyjny i modny. Dzięki takiemu założeniu i organizacji dzieci otrzymują na bieżąco ze Spółdzielni bohaterów swoich bajek – różową panterę, słoniki, kangurki, misie, małpki, myszki, itp.”

Prawda była jednak taka, że te „krótkie serie” często wymuszał wieczny brak odpowiednich materiałów. Ciągłe borykanie się z brakami surowców było głównym problemem produkcyjnym spółdzielni przez niemal cały okres jej istnienia. Uwielbiana różowa pantera z długimi kończynami i uroczym pyszczkiem musiała zatem zniknąć z oferty – nie mogła przecież być szarobura. Niedobory surowców sprawiały, że spółdzielnia odmawiała przyjmowania wielu zamówień – zagranicznych i krajowych, nie uruchomiono także planowanych punktów współpracy z chałupnikami z nowych, dużych warszawskich osiedli, jak Ursynów. Brakowało również producentów urządzeń mechanicznych, „dzięki którym kaczka mogłaby chodzić, a kotek poruszać główką”. Pod dostatkiem było tylko odpadów poprodukcyjnych z przemysłu meblarskiego – resztek gąbki do wpychania zabawek.

W trudnych latach 80. kłopoty z zaopatrzeniem jeszcze się nasiliły. Prezeska spółdzielni – Jolanta Skarzyńska – tak tłumaczyła w wywiadach prasowych: „Zabawkom brakuje weselszej kolorystyki, ale i tak sprzedaje się wszystko (..) Biorę więc to, co mi dają, bo jeśli odmówię przyjęcia np. burych odpadów, to moje chałupniczki nie będą miały co robić, stanie produkcja, zawalę plan, a i fabryka następnym razem niczego mi nie zaproponuje. Na poprawienie jakości, np. na farbowanie tkanin we własnym zakresie, nie stać mnie, w rezultacie robię zabawki z tego co mam. Często odchodzimy więc od pierwowzoru zatwierdzonego przez Komisję Oceny Zabawek.”

Problematyczna była też produkcja postaci i zwierząt w oczekiwanych przez handlowców wielkościach. Chałupniczki otrzymywały często do wykończenia zabawki o bardzo dużych gabarytach, już wypchane hydraulicznie. Niechętnie podejmowały się tego typu pracy, bo ileż sztuk „olbrzymów” można było przechować w typowym M-3, a przecież transport tak ogromnych zabawek również stanowił wyzwanie.

W 1989 r. eksport wynosił zaledwie 6% całkowitej produkcji, a firma eksportowała zabawki głównie do krajów skandynawskich. „Światowid” pozostawał wówczas jedyną warszawską spółdzielnią produkującą zabawki miękkie i choć pluszowych zwierzątek na rynku krajowym nie brakowało, to te ze „Światowida" sprzedawały się nadal znakomicie. Była to zasługa dobrych projektów, ale też pluszów, które w odpowiedniej jakości i kolorystyce wytwarzały dla spółdzielni zakłady „Biruna” z Bielska-Białej – tylko dlatego, iż w zamian otrzymywał od spółdzielni dewizy, niezbędne aby móc zamawiać zachodnie komponenty produkcyjne do tkanin.

Jednak przyszłość wytwórni była niepewna w realiach zmieniającej się gospodarki… W 1989 r. zlikwidowano Krajowy Związek Spółdzielni Zabawkarskich w Kielcach i zamknięto wiele spółdzielni, prawdopodobnie wtedy też podjęto decyzję o rozwiązaniu „Światowida”.

Obecnie świetnie wykonane, łatwo rozpoznawalne i często „kultowe” gry „Światowida” znajdują się w wielu kolekcjach, natomiast dumę eksportową spółdzielni – zwierzątka pluszowe – trudno jest zidentyfikować, gdyż nic nie wiadomo o tym, by zachowały się katalogi i dokumentacja tego rodzaju zabawek, a spółdzielnia nie zadbała o znakowanie swych pluszowych wyrobów. Niewątpliwie jednak dla całych powojennych pokoleń „grzybki” i „Szariki” są często czymś więcej niż tylko nostalgicznym wspomnieniem czasów dzieciństwa.

Opracowanie tekstu: Alicja Sztylko, Aneta Popiel-Machnicka

 

Tekst opracowany na podstawie dokumentów archiwalnych, artykułów prasowych, czasopism branżowych, „Katalogu zabawek”, CZHAG z lat 50.

LOGO MAPA pion .jpg

Tekst powstała w ramach realizacji projektu

MAZOWIECKI PRZEMYSŁ ZABAWKARSKI XX WIEKU

– interaktywna mapa-wystawa.

 

Koncepcja i projekt cyklu: Aneta Popiel-Machnicka

Opracowanie merytoryczne: Alicja Sztylko, Aneta Popiel-Machnicka

Współpraca organizacyjna: Róża Popiel-Machnicka, Weronika Goworowska-Oleś

__________

Zadanie publiczne MAZOWIECKI PRZEMYSŁ ZABAWKARSKI XX WIEKU – INTERAKTYWNA MAPA-WYSTAWA, dofinansowane ze środków z budżetu Województwa Mazowieckiego.

loga swiatowid.jpg
logo mazowsze samo.jpg

MUZEUM DOMKÓW LALEK, GIER I ZABAWEK   muzeum@MuzeumDomkow.pl

bottom of page