

Projekt współfinansowana ze środków budżetu Województwa Mazowieckiego.
WYTWÓRNIE WARSZAWSKIE
PZG
O TYM JAK ŻOŁNIERZYKI PODBIJAŁY SERCA POKOLEŃ,
czyli Warszawskie Zakłady Usługowo Produkcyjne
Polskiego Związku Głuchych „PZG” w Warszawie.
Młodszym czytelnikom, zwłaszcza płci męskiej, na pewno nie jest obce zjawisko strategicznych gier wojennych - wargaming - czyli rozkładanie na stołach całych pól bitewnych, usianych różnymi, często własnoręcznie malowanymi figurkami, aby symulować na nich przebieg konfliktów zbrojnych według ściśle określonych reguł i scenariuszy.
![]() kosmonauta PZG | ![]() reklama PZG | ![]() figurki powstańców PZG |
---|---|---|
![]() sygnatura PZG | ![]() figurka z serii złotej PZG | ![]() sygnatura PZG ZSP |
![]() reklama PZG |
fotografie eksponatów ze zbiorów Wojciecha Gudaczewskiegi i Mariusza Kmity
I choć prawdopodobnie już w starożytności stratedzy wojskowi używali przestrzennych makiet dla sugestywnego zobrazowania swoich planów, to początki gier wojennych jakie znamy dziś, wiążą się z wydawnictwem z 1811 r. o nazwie „KriegSpiel” - grą pozorującą wojnę francusko-pruską, która stała się elementem wyszkolenia pruskich oficerów. Prawdziwy rozkwit zainteresowania wargamingiem nastąpił jednak dopiero na początku XX w., gdy Herbert George Wells, autor pamiętnej „Wojny Światów”, wydał dwa tomy ksiąg, w których zebrał reguły dotyczące gier figurkowych – „Floor Games” i „Little Wars”. Co ciekawe, Wells który był zagorzałym pacyfistą, uważał, że prowadzenie symulacji bitew może zapewnić graczom naprawdę głębokie doświadczenie, a nawet katharsis, które może zapobiec przyszłym, prawdziwym wojnom.
Współcześni polscy pasjonaci wargamingu mają oczywiście świadomość, iż zanim w naszym kraju nastąpił czas „bitew stołowych”, to już nasi ojcowie i dziadkowie z nie mniejszym zapałem, za to bez scenariuszy książkowych, rozgrywali podobne potyczki, ale w naturalnych warunkach przyrody – na podwórku, w gruzach, okopach wykopanych w piachu i w brudnych kałużach, za armie zaś służyły im plastikowe figurki kupowane masowo w kioskach – tzw. żołnierzyki.
Sam motyw miniaturki wojownika przedstawionego z rynsztunkiem bojowym lub nawet konno, jest stary jak najstarsze cywilizacje. Postaci takie, znajdowane przez archeologów badających najdawniejsze kultury, często bywały produkowane seryjnie – np. jako terakotowe czy gipsowe odlewy i dziś możemy się tylko domyślać, jakie role pełniły dla dorosłych czy dzieci. Dość pewna jest natomiast historia figurek dokładnie takich, jakie znamy dziś – małych, realistycznie odwzorowanych uzbrojonych „żołnierzyków”, umieszczanych zazwyczaj na podstawce. Pojawiły się one po raz pierwszy w Niemczech około 1730 r. i odlewano je początkowo z cyny w dwuczęściowych formach. Rozpowszechniły się w późniejszych dekadach jako figurki ze stopu ołowiu i cyny, ręcznie malowane, oddające szczegóły umundurowania różnych wojsk i formacji, początkowo projektowane jako płaskie, dwustronne płaskorzeźby, z czasem jako formy coraz bardziej realistyczne, przestrzenne, a nawet dynamiczne.
W 1893 r. brytyjska firma zabawkarska William Britain zrewolucjonizowała sposób odlewania żołnierzyków, stosując metodę ciśnieniową, a nie jak dotąd grawitacyjną, dzięki czemu ich produkcja stała się nagle dużo tańsza. Producenci nie poprzestali jednak tylko na wykorzystywaniu ołowiu, który jako szkodliwy powoli odchodził do lamusa. Firmy takie jak Elastolin czy Lineol rozpoczęły produkcję figurek kompozytowych z kleju i trocin, rozszerzając przy tym asortyment o tematykę cywilną.
Nie zachowały się informacje, czy na ziemiach polskich w okresie zaborów istniały rodzime firmy, które wytwarzałyby „żołnierzyki”. Nie oznacza to jednak, że nie powstawały figurki polskich żołnierzy – otóż powstańców - kosynierów odlewano głównie w Prusach: w oficynie Weygang z Getyngi i w pracowni Johanna Gottloba Lorenz z Fürth. Pierwsze krajowe wytwórnie odlewające figurki polskich żołnierzy powstały w dwudziestoleciu międzywojennym, a najbardziej znaną była firma MARS, do której jeszcze wrócimy.
Zaś w świecie figurek szykował się przełom. W 1937 r. amerykańska firma Beton wypuściła pierwszą serię żołnierzyków z tworzyw sztucznych. Na starym kontynencie również szykowała się rewolucja - pierwsze plastikowe żołnierzyki zostały wyprodukowane w 1946 r. przez firmę Airfix z Wielkiej Brytanii.
Po 1950 r. rynek wręcz zalały tanie figurki produkowane masowo z polietylenu. Największymi graczami na rynku przez dziesięciolecia pozostawały firmy takie jak John Hill & Company czy Louis Marx and Company z USA, Airfix, Herald czy słynna wytwórnia Timpo Toys z Wielkiej Brytanii. Żołnierzyki produkowały też wytwórnie niemieckie, hiszpańskie i włoskie.
Podobny wysyp plastikowych figurek, tzw. „kioskowców” nastąpił w Polsce czasów PRL, kiedy to ruszyła masowa produkcja naszych rodzimych żołnierzyków, sprzedawanych w kioskach RUCH i sklepach z zabawkami. Na krajowym rynku produkcją zajmowały się głównie spółdzielnie rzemieślnicze lub inwalidzkie. W Warszawie były to: Spółdzielnia Rzemieślnicza „Centrum”, Zakład Produkcyjny „Foto-Pam” oraz Spółdzielnia Pracy BUMET, a w innych miejscowościach także Zakład Szkolno - Produkcyjny „Puszczykowo” w Wielkopolsce, Zakład Tworzyw Sztucznych „Plastyk” z Pruszkowa, mieszczący się przy Parkowej 1 i wiele pomniejszych firm prywatnych. Głównym producentem i prawdziwym „potentatem” w świecie figurek był jednak Polski Związek Głuchych, którego różnorodne sygnatury widnieją na figurkach produkowanych w latach 60. i 70. Później zaprzestano sygnowania wyrobów. I tak, sygnatura „ZSP PZG Warszawa” oznacza - „Zakład Szkolno - Produkcyjny Polskiego Związku Głuchych Warszawa”, skrót „PZG SP” to „Polski Związek Głuchych Spółdzielnia Produkcyjna”, zaś „WZUP PZG” jest oznakowaniem stosowanym przez „Warszawski Zakład Usługowo Produkcyjny Polskiego Związku Głuchych”.
Jakie były początki tej produkcji? W Polskim Związku Głuchych już pod koniec lat 50. wszczęto starania, aby utworzyć nowe miejsca pracy dla niepełnosprawnych, którzy z powodu niskich kwalifikacji mieli problem ze znalezieniem zatrudnienia. Tworzone przez PZG zakłady szkolno-produkcyjne, gdzie podopieczni związku zarówno mieszkali, jak i uczyli się oraz pracowali, specjalizowały się głównie w produkcji rolnej i przetwórstwie spożywczym.
Warszawskie Zakłady Usługowo-Produkcyjne Polskiego Związku Głuchych Założono w 1957 roku jako Spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością. Zarząd i biura mieściły się przy Jezuickiej 1/3 – tuż przy Rynku Starego Miasta w Warszawie. Działalność rozpoczęto na warszawskim Targówku, od produkcji drobnych elementów metalowych oraz obróbki kamieni na pomniki cmentarne. W połowie lat 60. Zakłady oferowały także usługi w zakresie reklamy – wykonywały szyldy, tablice (w tym BHP) oraz znaki drogowe.
Z czasem dostrzeżono potencjał w rozbudowie infrastruktury drobnego przemysłu. Rozpoczęto produkcję galanterii z tworzyw sztucznych – głównie drobnych artykułów gospodarstwa domowego. W zakładach produkowano czerwień żelazową do wyrobu farb i past, a także szyto artykuły kaletnicze z tworzyw sztucznych: portmonetki, kosmetyczki, torby damskie i dziecięce.
Jednym z najbardziej rozbudowanych był dział produkcja zabawek. Produkowano tu m.in plastikowe sowy i inne wzory zabawek dla młodszych dzieci, jednak to figurki plastikowych żołnierzyków stały się produktem „flagowym” PZG.
Być może impuls do rozpoczęcia produkcji pochodził od samego Ryszarda Morawskiego – malarza balistycznego, którego wuj przed wojną pracował w wytwórni zabawek MARS, specjalizującą się w ołowianych żołnierzykach. Morawski zaprojektował pierwsze figurki do seryjnej produkcji w PZG, a także szereg późniejszych wzorów.
Na potrzeby wytwórni przygotowano dwie hale odlewnicze i magazyn przy ul. Cmentarnej 11 w Warszawie, gdzie początkowo pracowało kilkadziesiąt osób. Z czasem powstały dodatkowe filie w Warszawie-Włochach, Rembertowie a także Michalinie, zmieniono również nazwę na Zakład Szkoleniowo-Produkcyjny Polskiego Związku Głuchych „TOMIZ”, który w latach osiemdziesiątych przeniósł siedzibę biur i zarządu na ówczesną ulicę Stalingradzką 42 – obecnie Jagiellońską 42.
Figurki produkowane były z tworzywa sztucznego – poliamidu (PA). Warto zauważyć, iż Polska była prawdopodobnie jedynym krajem produkującym żołnierzyki z tego właśnie materiału. Sam proces powstawania figurki był żmudny – najpierw projektant przygotowywał rysunki uzbrojenia i umundurowania danej formacji, później rysunki poszczególnych figurek zazwyczaj w różnych pozach, potem według nich powstawały prototyp – figurki wykonane w skali. Z prototypu przygotowywano mogące ważyć nawet 100 kg matryce odlewnicze do wtryskarki. Po wykonaniu odlewów grawitacyjnych lub ciśnieniowych, figurki zwane wypraskami wstępnie oczyszczano, czyli gradowano i przygotowywano do malowania. Niektóre tańsze serie nie były malowane – komplety figurek pakowano do woreczków foliowych i od razu wędrowały do sprzedaży. Te, przygotowane do malowania, pobierali z zakładu inwalidzi - chałupnicy zrzeszeni w PZG, aby ozdabiać je w domu i gotowe przywieźć z powrotem do hali. Farby, jakimi malowano figurki, były zazwyczaj kolorowymi lakierami nitro, wielu chałupników i ich rodziny wspominają, iż zapach w domu był koszmarny. Część figurek była malowana przez pracowników na miejscu, w halach.
Kolory, jakimi miały być malowane dane serie, były wyznaczane z góry tak, aby jak najwierniej oddać kolorystykę i charakter danego umundurowania. Zdarzało się jednak, że albo z powodu pomyłki, albo niefrasobliwości malarzy - chałupników elementy mundurów przybierały fantazyjne kolory, a dzisiaj, co zabrzmi dość paradoksalnie, są to poszukiwane unikaty kolekcjonerskie. Podobnie, bardzo rzadkie są dziś … białe misie z serii z traperami „Polowanie na niedźwiedzia”. W skład zestawów wchodziły bowiem niedźwiedzie grizli, które miały mieć narzucony odgórnie kolor czarny lub brązowo-brunatny, jednak ewidentnie któryś z malarzy miał chyba nadmiar farby białej, gdyż od czasu do czasu można natknąć się na taką właśnie, dość luźną interpretację kolorystyczną rodem z dalekiej Północy.
Figurki z serii produkowanych w latach 60. i 70., które powstawały w PZG, miały starannie wykonaną sygnaturę, a często także numerację, na spodniej części podstawki. Obok trójkąta z napisem „PZG SP” podawany był numer danego zestawu oraz numer figurki w tym zestawie.
Serii tematycznych przez 30 lat funkcjonowania zakładów, powstało kilkadziesiąt, a jednymi z bardzo popularnych były te, obrazujące wojsko polskie – od wojów z czasów Mieszka I, aż po całkiem współczesne oddziały z lat 80. XX w. W potyczkach mogli więc wziąć udział m.in. średniowieczni rycerze, a także kusznicy, husarze, ułani, wojska Tadeusza Kościuszki, siły zbrojne Księstwa Warszawskiego czy Królestwa Kongresowego, żołnierze wojsk II wojny światowej z różnych formacji, a nawet powstańcy warszawscy.
Poszukiwane były również serie wydawnicze, przedstawiające Indian i kowbojów: wspomniane już „Polowanie na niedźwiedzia”, „Łapanie mustanga” czy „Tańce szamańskie”. Ciekawostką jest, że w serii „Na szlaku” znajdziemy jedyne oprócz sanitariuszek przedstawienia kobiet, w tym wypadku nawet kobiety z dzieckiem. Tworzono także figurki zwierząt - postacie ludzi umieszczano nieraz na wiernie odwzorowanych koniach, czasem w zestawach bywały również figurki psów. Kowboje i Indianie z Dzikiego Zachodu doskonale pasowali do produkowanego w Drzewnej Spółdzielni Pracy ZRYW w Jordanowie drewnianego „Miasteczka Western”, co na fali zainteresowania powieściami Karola Maya o Winnetou i Old Shatterhandzie, czyniło te zabawki wręcz kultowymi.
Twórcy figurek z PZG w ogóle dość szybko reagowali na trendy, inspirowane modnymi powieściami i serialami, a także wydarzeniami tak wielkimi, jak lot na Księżyc . I tak, już w latach 60. można było w kiosku „zapolować” nie tylko na kosmonautów, ale również na postać Zorro na koniu lub pieszo, oraz sierżanta Garcię – postaci z serialu telewizyjnego „Zorro”, czy na komplet muszkieterów z niezwykle wówczas popularnej trylogii Aleksandra Dumas. Po 1966 r. pojawiły się postaci z serialu „Czterej pancerni i pies”, a po 1974 – z „Janosika”. W latach 80. na topie znalazła się też kolekcja bohaterów z „Przygód Robin Hooda” – leśnej kompanii wesołych rzezimieszków wyjętych spod prawa i ponurych ludzi szeryfa.
Warto zaznaczyć, iż skala w jakiej opracowywano figurki nie była bardzo ściśle przestrzegana, zwłaszcza iż projektanci prototypów chętnie korzystali ze wzorów figurek z Zachodu, lekko je tylko przerabiając i dostosowując do polskich realiów – np. dodając na tarczy orła lub zmieniając kształt czapki w mundurze. Większość postaci była produkowana w skali zbliżonej do 1:32 – 1:35, choć zdarzały się mniejsze i większe rozmiary serii żołnierzyków.
W PZG w latach 70. – 80. produkowano również unikatowe wzory szachów figurowych, właśnie w nieco większej skali niż tradycyjne żołnierzyki. Bywały malowane, ale głównie barwione w masie. Jedna z serii przedstawia figury inspirowane powstaniem państwa polskiego – postaci wojów i „świątków” są tylko z grubsza ociosane i przypominają wczesnośredniowieczne rzeźby, kolejna seria nosi tytuł „Szachy wiedeńskie” i przedstawia postaci z czasów odsieczy wiedeńskiej, kolejna zaś to „Szachy sarmackie”, gdzie bierkami są różne postaci polskich XVII-wiecznych szlachciców, np. figurą gońca jest kasztelan z kielichem wina przepijający do królowej – również postaci z kielichami w dłoni, usadowionej na tronie. Co ciekawe król, również rozparty na tronie, trzyma swą koronę na kolanach. Wszystkie opisane wzory szachów są dziś rarytasami kolekcjonerskimi.
Ostatnia seria wydana przez PZG na przełomie lat 80. i 90. XX w. to zestaw czterech wojowników – samurajów, barwionych w masie na kolor złoty, wykonane z poliamidu PA6. Figurki te były niezwykle starannie wykonane i stanowią prawdziwe zwieńczenie 30-letniej działalności zakładów, które wypuściły na rynek miliony małych, dzielnych plastikowych ludzików i zwierząt, a których przygody do dziś budzą ciepło w sercach dzisiejszych poważnych 50, 60 i 70-latków. Figurki w latach młodości zabierały ich bowiem w odległe czasy i krainy, przy okazji zaszczepiając wiedzę o kulturze, historii, dawnych bitwach, bohaterach prawdziwych i zmyślonych, a także przede wszystkim – pobudzając fantazję i wyobraźnię.
Zakład został zlikwidowany w 1990 roku. Dziś po zabudowaniach hal fabrycznych nie pozostał żaden ślad, ciężko również dotrzeć do jakiejkolwiek dokumentacji z czasów funkcjonowania zakładów czy do osób, które pracowały przy produkcji figurek. Wiedza, jaką zdobyliśmy opracowując ten artykuł, pochodzi głównie z dokumentów archiwalnych PZG oraz informacji uzyskanych od kolekcjonerów-pasjonatów, których wiedza na temat każdej niemal figurki jest naprawdę ogromna i godna podziwu.
Opracowanie tekstu: Aneta Popiel-Machnicka
Tekst opracowany na podstawie biuletynów PZG, reklam i artykułów prasowych, oraz rozmów z kolekcjonerami: Wojciechem Gudaczewskim i Mariuszem Kmitą, a także artykułów i opracowań ich autorstwa. Dziękuję za poświęcony czas i niezwykłą życzliwość w dzieleniu się unikalną wiedzą oraz za udostępnienie figurek do zdjęć – Panu Mariuszowi, a także Panu Wojciechowi za konsultacje specjalistyczne, przesłanie zdjęć figurek i reklam PZG.

Tekst powstała w ramach realizacji projektu
MAZOWIECKI PRZEMYSŁ ZABAWKARSKI XX WIEKU
– interaktywna mapa-wystawa.
Koncepcja i projekt cyklu: Aneta Popiel-Machnicka
Opracowanie merytoryczne: Alicja Sztylko, Aneta Popiel-Machnicka
Współpraca organizacyjna: Róża Popiel-Machnicka, Weronika Goworowska-Oleś
__________
Zadanie publiczne MAZOWIECKI PRZEMYSŁ ZABAWKARSKI XX WIEKU – INTERAKTYWNA MAPA-WYSTAWA, dofinansowane ze środków z budżetu Województwa Mazowieckiego.

