top of page
MUZEUM DOMKOW 2021logo_m.jpg
Mapa_logo.jpg
logo mazowsze samo.jpg

Projekt współfinansowana ze środków budżetu Województwa Mazowieckiego.

   WYTWÓRNIE MAZOWIECKIE  

  BOBO-RADOŚĆ   

O TYM JAK MAŁGOSIA SWOJĄ KUCHNIĘ WYPOSAŻAŁA,

czyli zabawki „BOBO-RADOŚĆ” Włodzimierza Bernarda z Radości.

Obecnie niemal każdy szczęśliwy posiadacz Lodówki Małgosi poszukuje jajek, sera, wędlin i kurczaków. Najczęściej brakuje jajek – zdarzało się, że je zjedli, dosłownie połknęli, młodsi bracia – o czym wiadomo tylko w przypadkach, kiedy ruszyło ich sumienie i wreszcie, po niemal pół wieku, przyznają się tłumacząc, że kierowała nimi zazdrość i chęć zemsty, bo nie mogli dotykać tak pięknej zabawki. Niestety, znalezienie oryginalnego wyposażenia, to jak przysłowiowe szukanie igły w stogu siana.

zestaw wyposażenia kuchni Bobo-Radość

zestaw wyposażenia kuchni Bobo-Radość

zastrzeżenie wzoru zabawki

zastrzeżenie wzoru zabawki

mebelki Bobo-Radość

mebelki Bobo-Radość

rysunek ze zgłoszenia Zlewu Małgosi do Urzędu Patentowego

rysunek ze zgłoszenia Zlewu Małgosi do Urzędu Patentowego

dom - muzeum w Warszawie-Radości

dom - muzeum w Warszawie-Radości

rotmistrz Włodzimierz Bernard

rotmistrz Włodzimierz Bernard

zestaw Kredensów Małgosi

zestaw Kredensów Małgosi

fotografie eksponatów ze zbiorów Muzeum Domków Lalek, Gier i Zabawek

 

Same lodówki, choć nieco zdekompletowane, odnalezione w zakamarkach piwnic, strychów czy innego typu schowkach, od czasu do czasu oferowane są do sprzedaży i osiągają bardzo wysokie ceny na aukcjach. Nieważne czy drzwiczki dobrze się zamykają, czy są wszystkie półki, słoiczki i buteleczki – każda, ale to każda Lodówka Małgosi znajdzie nabywcę. Niezależnie od stanu, w jakim przetrwała i tak będzie powodem do radości, prezentowania z dumą w grupach kolekcjonerskich oraz wspominania niezapomnianych zabaw „w dorosłych”.

Podobnie rzecz się ma z pozostałym wyposażeniem Kuchni Małgosi. Kupienie kuchenki, zlewozmywaka czy kredensu – to jak prawdziwy los na loterii. Te kultowe plastikowe mebelki – miniatury rzeczywistych – obrosły legendą tworzoną ze wspomnień oraz z domysłów i przypuszczeń na temat ich producenta, a także ... samej postaci tajemniczej Małgosi. Wśród kolekcjonerów krążą teorie, iż Małgosia to lalka lub projektantka tej serii zabawek, ale są też tacy, którzy uważają, że nazwy sprzętów i mebelków to tylko urokliwy chwyt marketingowy.

W naszej opowieści będziemy jednak trzymać się faktów. Zaczniemy od przedstawienia twórcy mebelków Małgosi, czyli Włodzimierza Bernarda – człowieka, który sam też stał się legendą, ale bynajmniej wcale nie dlatego, że prowadził wytwórnię zabawek w Radości – stołecznym osiedlu na terenie dzielnicy Wawer.

Włodzimierz Bernard urodził się 110 lat temu, w 1912 r. w Siemiatyczach na Podlasiu, w rodzinie drobnego producenta artykułów metalowych. Po ukończeniu gimnazjum w Drohiczynie, rozpoczął studia w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. Pasją Włodzimierza były konie, toteż w przerwie studiów na SGH w latach 1935-1936 ukończył Szkołę Podchorążych Rezerwy Kawalerii w Grudziądzu i otrzymał przydział do 19 Pułku Ułanów Wołyńskich. Dyplom warszawskiej SGH uzyskał w 1938 r, a rok później, w sierpniu 1939, został zmobilizowany. Jako dowódca plutonu ułanów walczył do 25 września, następnie został wzięty do niewoli. Szczęśliwie udało mu się uciec z obozu jeńców w Lublinie.

W czasie okupacji prowadził działalność konspiracyjną w Armii Krajowej, na terenie Brwinowa, Warszawy i Radości. Po rozwiązaniu AK działał w Zrzeszeniu Wolność i Niezawisłość. Za działalność konspiracyjną spędził kilka lat w warszawskim więzieniu na Rakowieckiej. „Dwukrotnie groziła mi niechybna śmierć, raz z rąk niemieckich, drugi raz z rąk bolszewickich. Opatrzność pomogła zostać przy życiu, walczyć z okupantem i po raz trzeci uratowała od śmierci z rąk oprawców Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego” – tak opowiadał o tych tragicznych czasach.

Rotmistrz Włodzimierz Bernard z wdzięczności za to, iż ocalał, poczuł się „zobowiązany działać na rzecz tradycji Narodu Polskiego” – jak sam mówił. Od połowy lat 50. zaczął gromadzić pamiątki i wszelkie przedmioty związane z tradycjami Kawalerii Polskiej, a szczególnie 19 Pułku Ułanów Wołyńskich. Kopie oryginalnego umundurowania i szabel wykonywali na zamówienie Bernarda znajomi rzemieślnicy.

Ta pasja okazała się być bardzo kosztowna, rotmistrz postanowił więc zadbać o jej finansowanie. Poprowadził zakład rzemieślniczy produkujący zabawki, „nie szczędząc sił ani zdrowia” (…), aby zdobyć środki na utrwalenie pamięci chwały bohaterskiego 19 Pułku Ułanów Wołyńskich”. Zakupione i pozyskane eksponaty przez ponad 20 lat gromadził na strychu i w różnych schowkach, gdyż „jawna ekspozycja była bowiem w owym czasie niebezpieczna”.

„Jako prywatna inicjatywa nieźle zarabiałem w owym czasie, mogłem sobie pozwolić na kupno wielu militariów na różnych pchlich targach” – wspominał już w latach 90. ciesząc się dziełem swojego życia – prywatnym muzeum w wieży własnego domu w Radości przy ul. Planetowej 16. Bowiem dom, którego budowę zakończono w 1985 r., powstawał od początku z myślą o tym, „aby godnie umieścić ekspozycję”. Został zaprojektowany na kształt kasztelu z wieżą i blankami. Na wieży od strony ulicy umieszczono ośmiometrowy obraz ze szkliwionej ceramiki, przedstawiający ułana z lancą na koniu. W samej wieży powstała Izba Pamięci, w której znalazły miejsce zbiory militariów, obrazów, rzeźb, dokumentów, fotografii i wszelkie zgromadzone eksponaty. Pełna ich prezentacja była możliwa, ze względów politycznych, dopiero po 1989 r. Ich ilość i różnorodność tak zadziwiała, że zwiedzającym trudno było uwierzyć, iż muzeum to dzieło tylko jednego człowieka.

Włodzimierz Bernard działał niezwykle aktywnie. Wiele lat pracował nad odtworzeniem historii 19 PUW, którego tradycje sięgały czasów Księstwa Warszawskiego, a również nad zrekonstruowaniem wyglądu sztandaru pułkowego. Ponadto był inicjatorem powstania Stowarzyszenia "Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich", działał społecznie, edukował młodzież, dbał o upamiętnianie wydarzeń historycznych, szczególnie tych, związanych z historią 19 PUW. W 1999 r. został uhonorowany odznaczeniem „zasłużony dla Warszawy”.

Zmarł w kwietniu 2000 r. Wkrótce po jego śmierci rodzina zamknęła muzeum. Rotmistrz był postacią znaną nie tylko w Warszawie – Radości, ale w różnych regionach Polski jako człowiek, którego życiowym celem było przypominanie o historii polskiej kawalerii, upamiętnianie miejsc bitew, itp. i o tej działalności patriotycznej pamięć przetrwała.

Natomiast o zakładzie rzemieślniczym Włodzimierza Bernarda słuch zaginął. Sam rotmistrz wypowiadał się bardzo powściągliwie o swojej firmie: „sam prowadziłem wytwórnię zabawek dla dzieci (…), szczęście dopisywało”. Jednak nawet z dzisiejszej perspektywy widać, że firma odniosła sukces nie dzięki abstrakcyjnemu szczęściu, a ciężkiej pracy właściciela – znakomitym, dopracowanym projektom, rzetelnemu wykonaniu zabawek i oczywiście dobremu wyczuciu potrzeb rynku.

Obecnie głównym źródłem wiedzy o mebelkach z serii zwanej „Kuchnią Małgosi” są one same, dzięki temu, iż mają wytłoczone sygnatury oraz numery wzorów zastrzeżonych w Urzędzie Patentowym. Poszczególne mebelki omówimy w kolejności ich wprowadzenia do produkcji.

Jako pierwszy, zastrzeżony został wzór kuchenki, który zarejestrowano w UP w 1961 r pod numerem 7 501. Właśnie ten numer oraz okrągła sygnatura z napisami: Bobo-Radość, Made in Poland, są wytłoczone na tylnej płycie kuchenki. Zabawkę o wymiarach 9 x 11 x 5 cm zaprojektowano na wzór rzeczywistych kuchni węglowych. Na płycie głównej są dwie „fajerki” i naczynie z przykrywką, z przodu trzy uchylne drzwiczki w różnych rozmiarach, zaś na bokach przymocowano maleńkie wieszaczki na przybory czy ściereczki. Wszystkie naroża są łagodnie zaokrąglone. Kuchenkę sprzedawano wraz z zestawem garnków, również plastikowych. Niestety, nie zachował się oryginalny dokument zgłoszenia do UP.

Drugi wzór z serii Kuchnia Małgosi –„zabawka w postaci kredensu” – otrzymał prawa ochronne nr 16 336 w roku 1963. Dokument zgłoszenia nie jest jedynie „techniczną” notatką, ale obszernym opisem iście literackim, z którego przytoczymy krótkie cytaty.

„Znane są różnego rodzaju zabawki dla dzieci, w postaci pojedynczych mebelków lub całych zestawów, wykonanych z drewna, metalu lub też w połączeniu drewna z metalem. Zabawki takie są jednak mało praktyczne, ciężkie, łatwo psujące się i mało estetyczne. Zabawka według wzoru nie ma tych wad, jest wykonana całkowicie z kolorowego lub też z jednobarwnego tworzywa sztucznego”.

Dalej mamy bardzo szczegółowy opis każdego elementu kredensu: „…składa się z dwudrzwiowej szafki z dwiema szufladami i z nadstawki z półką i dwiema przesuwnymi szybami, przy czym szafka z nadstawką są połączone trwale za pomocą sklejenia lub zgrzewania. Szafka od strony czołowej ma wyraźnie wysuniętą płytę powierzchniową tak, że płyta ta z zaokrąglonymi narożami imituje wysuwaną, znaną powszechnie płytę kredensową.(…) Szufladki szafki mają po dwie przegrody, które dzielą wnętrze szufladki na trzy jednakowe części i służą do ułożenia w nich sztućców oraz innych niezbędnych w gospodarstwie domowym przedmiotów”.

Widać, że projektant pomyślał o wygodzie użytkownika – małego dziecka – i zwrócił uwagę na najdrobniejsze szczegóły: „pośrodku ściany czołowej szufladki umiejscowiony jest kulisty zaczep podcięty od dołu, który ułatwia dziecku otworzenie szufladki za pomocą paznokcia. Drzwi szafki osadzone na trzpieniach są zaopatrzone również w kuliste uchwyty, tym razem podcięte każdy ze strony zewnętrznej dla wygody dziecka”.

W ostatnim akapicie tekstu podkreślono zalety Kredensu Małgosi. „Zabawka w postaci kredensu wykonana z kolorowego lub jednobarwnego tworzywa sztucznego ma poza swoją lekkością oraz estetycznym wykonaniem niewątpliwie walory dydaktyczne, gdyż dziecko wyjmując, a potem ustawiając poszczególne, maleńkie przedmioty z gospodarstwa domowego uczy się systematyki, porządku i czystości”.

Kredens Małgosi był oferowany wraz z akcesoriami – zestawem śniadaniowym, półmiskami, kompletem sztućców i przyborami, wśród których były: wałek, tasak, tłuczek. Rozmiary kredensu 12 x 11 x 5 cm są zbliżone do rozmiarów kuchenki. Na tylnej płycie, podobnie jak w przypadku kuchenki, umieszczono sygnaturę, numer praw ochronnych, a ponadto napis: „Kredens Małgosi”.

Kolejne mebelki z wytwórni W. Bernarda, tym razem stół i stołki, zostały zastrzeżone w Urzędzie Patentowym w 1964 r. i otrzymały numer prawa ochronnego: 16 979. Zastrzeżono kilka wersji wzoru, np. stół mógł mieć blat okrągły lub blat prostokątny i szufladę, nóżki mogły być prostopadłe lub nachylone pod kątem w stosunku do płyty blatu, a taborety mogły mieć też postać krzesełka z oparciem, itp. Cechą główną, odróżniającą te mebelki od innych tego typu dostępnych na rynku, była ich budowa. Niezależnie od wersji, składały się z dwóch głównych części – ramy odlanej w całości z nóżkami oraz blatu przyklejonego tak, aby wystawał poza ramę, dzięki czemu naśladowały rzeczywiste meble i były mniej pracochłonne w wykonaniu, jak zaznaczono w opisie wzoru.

Najbardziej znaną zabawką z wytwórni Włodzimierza Bernarda jest wspomniana we wstępie naszej opowieści lodówka, której wzór został zarejestrowany w UP w 1965 r. z numerem 17 231. Ta miniatura prawdziwego sprzętu o wymiarach 11 x 8 x 5 cm. składała się z obudowy w kształcie jednodrzwiowej szafki o zaokrąglonych narożach. Wewnątrz lodówki znajdował się zamrażalnik z pojemnikiem na kostki lodu, dwie półki pełne i jedna półka w postaci kratownicy, pod którą były dwa pojemniki – szuflady. Co ciekawe, opis z 1965 r. nie zawiera wzmianki o półkach na wewnętrznej stronie drzwi lodówki – górnej na pięć jajek i dolnej, gdzie umieszczono cztery kolorowe „słoiczki” z odkręcanymi wieczkami. Należy zatem sądzić, że wersja z półkami na drzwiach dotyczyła późniejszych modeli, tych z lat 80. Nie przeoczono by istnienia tych półeczek, skoro opis jest bardzo szczegółowy, a drzwi lodówki przedstawione są następująco: „…osadzone w znany sposób na zawiasach, są zaopatrzone od wewnętrznej strony w występy zatrzaskowe, zaś od strony zewnętrznej mniej więcej pośrodku swej wysokości – w uchwyt, ułatwiający dziecku lekkie otwieranie lodówki”.

Lodówka Małgosi była dobrze zaopatrzona, oprócz wspomnianych jajek, znajdowały się tam umieszczone na talerzach, biały ser, pętko kiełbasy, gruba kiełbasa, zapewne ulubiona wówczas przez dzieci mortadela, kurczak, szynka z kością. Właśnie tak pomyślany zestaw gwarantował niezapomniane emocje, zwłaszcza w czasach pustych sklepów i zakupów na kartki. Z tyłu lodówki widnieje sygnatura, numer praw ochronnych i napis: „Lodówka Małgosi”.

Ostatnim już urządzeniem z omawianej serii zabawek był zlewozmywak, zarejestrowany w 1966 r. w UP z numerem 18 773. W opisie producent zaznaczył, że zabawka ma „wszystkie elementy zlewozmywaka normalnego, dostosowane jednak swym rozwiązaniem konstrukcyjnym do posługiwania się nimi jako zabawką”. Tak więc dwukomorowy zlewozmywak osadzony został na górnej części szafki z przymocowanym do niej zbiornikiem na wodę. Zbiornik, podzielony na dwie części, można było napełniać wodą ciepłą i zimną. Do zbiornika, za pomocą rurek przyłączono malutki kranik. Jego działanie było podobne, jak rzeczywistego kranu, przekręcenie go w bok powodowało wypływ wody ciepłej lub zimnej, natomiast pozycja na wprost zamykała dopływ wody. W szafce pod zlewozmywakiem znajdowało się wiaderko na wyciekającą wodę. Już wiemy, czego można się spodziewać na tylnej płycie zabawki – oczywiście jest tam sygnatura, litera „W”, oznaczająca – Wzór użytkowy, oraz nazwa zabawki: „Zlewozmywak Małgosi”.

Przedstawione zidentyfikowane zabawki z tzw. Kuchni Małgosi, produkowane przez Włodzimierza Bernarda we własnym zakładzie rzemieślniczym, były w ówczesnej Polsce asortymentem niezwykle atrakcyjnym, gdyż na początku lat 60. tworzywa sztuczne jako surowiec w zabawkarstwie polskim dopiero zaczynały być szerzej stosowane. Zabawki plastikowe postrzegano wówczas, jako bardzo nowoczesne i estetyczne – tu istotna była możliwość uzyskiwania różnych kolorów. Polecano je, jako najbardziej higieniczne, ponieważ nadawały się do mycia wodą i mydłem, co również było istotne dla nabywców. Z kolei dla producenta miały znaczenie stosunkowo niskie koszty i łatwość produkcji tego typu zabawek, jeśli zainwestowało się w odpowiednie maszyny i sprzęt.

Natomiast intrygujące jest, że fenomen mebelków i sprzętów Małgosi trwał ponad dwadzieścia lat i nadal trwa, tyle że obecnie wśród kolekcjonerów lub w formie wspomnień.

Ponowne zgłoszenie wzorów kredensu, lodówki i zlewozmywaka do Urzędu Patentowego, a tym samym przedłużenie ważności praw ochrony wzoru miało miejsce w pierwszej połowie lat 80. Wzory otrzymały nowe numery rejestracyjne: kredens - nr 34 847 w 1982 r., lodówka – 36 383 w roku 1983, a zlewozmywak – nr 39 191 w 1985 r. I właśnie zabawki z tymi numerami – wytłoczonymi pod sygnaturą, są najczęściej spotykane w kolekcjach.

Nie przedłużono praw ochronnych kuchenki, zapewne dlatego, iż w latach 80 kuchenka węglowa była już przestarzałym urządzeniem.

Zastanawiające jest, co sprawiło, że w latach 80., kiedy zabawki plastikowe nie miały już znamion nowości, te z zakładu Włodzimierza Bernarda nadal były bardzo pożądane. Zapewne pustki w sklepach były jedną z przyczyn, ale zapewne nie najważniejszą. Główną zaletą jest zdecydowanie ich realizm – w istocie są one kopiami „dorosłych” sprzętów – i tak zostały zaprojektowane, ale jednocześnie przyciągają uwagę różnymi, czystymi, nasyconymi kolorami. Ich kolorystyka również jest zagadką, gdyż zastanawiające jest skąd W. Bernard pozyskiwał tak dobrej jakości surowiec w czasach, kiedy zabawki powstawały głównie z odpadów.

W każdym razie producent doskonale wiedział, jakich zabawek potrzebują dzieci, o czym świadczy choćby taki cytat z opisu rejestracyjnego zlewozmywaka: „Znane są różnego rodzaju zabawki dla dzieci, brak jednak zabawek, które jako miniatury odtwarzałyby różnego rodzaju sprzęt gospodarstwa domowego, a przecież wiadomym jest jak małe dzieci lubią bawić się udając osoby starsze”.

A może po prostu Włodzimierz Bernard poważnie traktował małych użytkowników; wiedział czym chcą i lubią się bawić, gdyż sam był ojcem? Być może jedną z głównych doradczyń w kwestii wyglądu wyposażenia kuchni była sama córka rotmistrza – Małgorzata? Zapewne to na cześć córki Małgosi, tak właśnie Bernard nazwał całą serię swoich zabawek. Choć jedna z wielu tajemnic została rozwiązana...

Obecnie zabawki z prywatnej wytwórni W. Bernarda na ekspozycjach muzealnych, w katalogach wystaw, na blogach kolekcjonerów, są opisane jako produkty Spółdzielni „Bobo- Radość” z Radości. Kiedy i skąd wzięło się przekonanie, że producentem Kuchni Małgosi była spółdzielnia, trudno dociec, być może stąd, iż większość zabawek w czasach PRL powstawało w spółdzielniach zabawkarskich. Faktem jest natomiast, że zabawki z zakładu rzemieślniczego W. Bernarda sprzedawane były poprzez warszawską Spółdzielnię Rzemieślniczą „Centrum” i Spółdzielnię Rzemieślniczą „Otwock” – o czym świadczą zachowane mebelki w opakowaniach i dokumentacja fotograficzna. Ich zbytem zajmowała się prawdopodobnie także Centrala Artykułów Pozaprasowych „Ruch”, gdyż Lodówki Małgosi można było kupić także w kioskach „Ruchu”. Niewykluczone, iż producent również samodzielnie zajmował się dystrybucją swoich wyrobów, ale brak pewnych informacji na ten temat.

Tajemnic i niewiadomych jest jednak znacznie więcej. Nie jesteśmy na przykład w stanie jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie czy Włodzimierz Bernard produkował także inne rodzaje zabawek. Prawdopodobnie tak, ale wiadomo tylko, że w roku 1961zarejestrował w UP zabawkę „w postaci wózka z kogucikami”. Możemy się tylko domyślać, jak ów wózek wyglądał, bowiem nie zachował się oryginalny dokument zgłoszenia. Inne zabawki mogły nie być zastrzegane, więc jeśli się zachowały, nie mają sygnatur i nie można ich zidentyfikować. Nie wiemy też kiedy zakład został zamknięty i co stało się z jego wyposażeniem i maszynami.

Paradoksalnie, zabawki produkowane przez Włodzimierza Bernarda, o których tak niewiele wiadomo, są dzisiaj eksponatami muzealnymi i poszukiwanymi artefaktami z epoki. Natomiast duma i dzieło życia Rotmistrza – muzeum, które tworzył przez kilkadziesiąt lat, gdzie każdy eksponat miał swoją historię - odeszło wraz z nim.

O ile wśród mieszkańców Radości przetrwała pamięć o postaci rotmistrza Włodzimiera Bernarda, zwłaszcza o lekcjach historii, jakie prowadził dla młodzieży szkolnej w swoim muzeum w wieży, o tyle próżno szukać śladów produkcji zabawek; nie ma ich w archiwach, ani w odnalezionych źródłach pisanych, ani w ludzkiej pamięci.

Jeśli jednak u Państwa, wśród pamiątek z czasów dzieciństwa „zawieruszył się” malutki plastikowy biały ser, pętko kiełbasy z tworzywa sztucznego lub półcentymetrowy biały owalny przedmiot przypominający kształtem jajko – prosimy – nie wyrzucajcie Państwo.

Wiele Lodówek Małgosi czeka nadal na uzupełnienie zawartości.


 

Opracowanie tekstu: Alicja Sztylko

 

Tekst został opracowany na podstawie archiwalnych materiałów Urzędu Patentowego, „Wiadomości Urzędu Patentowego”, biuletynów „Ułan Wołyński” oraz informacji od osób prywatnych.

Dziękujemy p. Marzenie Świątek z Urzędu Patentowego RP za wyszukanie dla nas materiałów.

Dziękujemy Urzędowi Dzielnicy Wawer za rozpropagowanie naszych poszukiwań o zakładach zabawkarskich.

LOGO MAPA pion .jpg

Tekst powstała w ramach realizacji projektu

MAZOWIECKI PRZEMYSŁ ZABAWKARSKI XX WIEKU

– interaktywna mapa-wystawa.

 

Koncepcja i projekt cyklu: Aneta Popiel-Machnicka

Opracowanie merytoryczne: Alicja Sztylko, Aneta Popiel-Machnicka

Współpraca organizacyjna: Róża Popiel-Machnicka, Weronika Goworowska-Oleś

__________

Zadanie publiczne MAZOWIECKI PRZEMYSŁ ZABAWKARSKI XX WIEKU – INTERAKTYWNA MAPA-WYSTAWA, dofinansowane ze środków z budżetu Województwa Mazowieckiego.

loga boboradosc.jpg
logo mazowsze samo.jpg

MUZEUM DOMKÓW LALEK, GIER I ZABAWEK   muzeum@MuzeumDomkow.pl

bottom of page