top of page
MUZEUM DOMKOW 2021logo_m.jpg
Mapa_logo.jpg
logo mazowsze samo.jpg

Projekt współfinansowana ze środków budżetu Województwa Mazowieckiego.

   WYTWÓRNIE MAZOWIECKIE  

  BOBO-RADOŚĆ   

JAK MAŁGOSIA SWOJĄ KUCHNIĘ WYPOSAŻAŁA,

czyli zabawki BOBO-RADOŚĆ Wytwarzanie Artykułów z Tworzyw Sztucznych i Zabawek, Włodzimierz Bernard, z Radości

 

Niemal każdy współczesny posiadacz Lodówki Małgosi poszukuje jajek, sera, wędlin i kurczaków. Najczęściej brakuje jajek – zdarzało się, że je zjedli, a dosłownie połknęli, młodsi bracia – o czym dowiemy się tylko wówczas, gdy ruszy ich sumienie i wreszcie, po niemal pół wieku, przyznają się tłumacząc, że kierowała nimi zazdrość i chęć zemsty, bo nie mogli dotykać naszej zabawki. Obecnie znalezienie oryginalnego wyposażenia lodówki jest niestety jak szukanie igły w stogu siana.

 

Same lodówki, choć nieco zdekompletowane, wyciągnięte z zakamarków piwnic i strychów, od czasu do czasu są oferowane do sprzedaży i na aukcjach osiągają bardzo wysokie ceny. Nieważne czy drzwiczki dobrze się zamykają, czy są wszystkie półki, słoiczki i buteleczki – każda, ale to każda Lodówka Małgosi znajdzie nabywcę. Niezależnie od stanu, w jakim przetrwała i tak będzie powodem do radości i prezentowania z dumą przez kolekcjonerów oraz wspominania niezapomnianych zabaw „w dorosłych”.

fotografie eksponatów ze zbiorów Muzeum Domków Lalek, Gier i Zabawek

Podobnie rzecz się ma z pozostałym wyposażeniem Kuchni Małgosi. Kupienie kuchenki, zlewozmywaka czy kredensu to jak wygranie losu na loterii. Te kultowe plastikowe mebelki – miniatury rzeczywistych – obrosły legendą tworzoną ze wspomnień oraz z domysłów i przypuszczeń na temat ich producenta, a także… samej postaci tajemniczej Małgosi. Wśród kolekcjonerów krążą teorie, iż Małgosia to lalka lub projektantka tej serii zabawek, ale są też tacy, którzy uważają, że nazwy sprzętów i mebelków były tylko urokliwym chwytem marketingowym.

 

W naszej opowieści rozwiejemy wiele tego rodzaju spekulacji i będziemy trzymać się faktów, które udało się ustalić na podstawie nielicznych dokumentów archiwalnych, artykułów z czasopisma Ułan Wołyński oraz informacji udzielonych nam przez Piotra Bernarda, syna twórcy Mebelków Małgosi, czyli Włodzimierza Bernarda.

 

Włodzimierz Bernard urodził się w 1912 roku w Siemiatyczach na Podlasiu, w rodzinie drobnego producenta artykułów metalowych. Po ukończeniu gimnazjum w Drohiczynie, rozpoczął studia w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. Jego pasją były konie, toteż w przerwie studiów na SGH w latach 1935-1936 ukończył Szkołę Podchorążych Rezerwy Kawalerii w Grudziądzu i otrzymał przydział do 19 Pułku Ułanów Wołyńskich. Dyplom warszawskiej SGH uzyskał w 1938 roku, a rok później, w sierpniu 1939 został zmobilizowany. Jako dowódca plutonu ułanów walczył do 25 września, następnie został wzięty do niewoli. Szczęśliwie udało mu się uciec z obozu jeńców w Lublinie.

 

W czasie okupacji prowadził działalność konspiracyjną w Armii Krajowej na terenie Brwinowa, Warszawy i Radości. Po rozwiązaniu AK działał w Zrzeszeniu Wolność i Niezawisłość. Za działalność konspiracyjną osadzono go w warszawskim więzieniu na Rakowieckiej. Dwukrotnie groziła mi niechybna śmierć, raz z rąk niemieckich, drugi raz z rąk bolszewickich. Opatrzność pomogła zostać przy życiu, walczyć z okupantem i po raz trzeci uratowała od śmierci z rąk oprawców Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego – tak napisał o tych tragicznych czasach we wspomnieniach zamieszczonych w 1996 roku w czasopiśmie Ułan Wołyński.

 

Rotmistrz Włodzimierz Bernard z wdzięczności za to, iż ocalał, poczuł się zobowiązany działać na rzecz tradycji Narodu Polskiego – jak sam mówił. Od połowy lat 50. zaczął gromadzić pamiątki i wszelkie przedmioty związane z tradycjami Kawalerii Polskiej, a szczególnie 19 Pułku Ułanów Wołyńskich. U znajomych zaufanych rzemieślników zamawiał kopie oryginalnego umundurowania i szabel kawalerzystów.

 

Okazało się, że ta pasja jest bardzo kosztowna, rotmistrz postanowił więc zadbać o jej finansowanie, toteż, jako członek Pomocniczej Spółdzielni Rzemieślniczej Wielobranżowej w Ursusie w 1954 roku zarejestrował firmę pod nazwą Wytwarzanie Artykułów z Tworzyw Sztucznych i Zabawek. Włodzimierz Bernard, która mieściła się w Radości – stołecznym osiedlu na terenie dzielnicy Wawer. Zdecydował się na ten rodzaj działalności, gdyż do jej prowadzenia nie wymagano specjalistycznych uprawnień, a ponadto produkty z tworzyw sztucznych były wówczas pożądaną nowością na polskim rynku.

 

Włodzimierz Bernard urządził warsztat w budynku na posiadanej posesji przy Planetowej i zakupił prasy ręczne wraz z matrycami do produkcji sztucznych kwiatów z dość elastycznego polietylenu. Były to żółte słoneczniki i barwne kwiaty odmiany Orlik Aquilegia. Z czasem do asortymentu dołączyły białe półkoszyczki do zawieszenia na ścianie, po brzegi wypełniane kolorowymi kwiatami. W. Bernard prowadził działalność w ramach warszawskiej Spółdzielni Rzemieślniczej REFLEX z siedzibą w Warszawie przy Szpitalnej 8, która zapewniała zamówienia, zbyt towaru i teoretycznie – dostęp do surowców. Produkcja szła nieźle, a towar miał stałych odbiorców.

 

Jednak, podczas podróży do Włoch w 1957 roku, pojawił się pomysł na zmianę produkowanego asortymentu. W jednym ze sklepów z zabawkami przedsiębiorca dostrzegł plastikowe mebelki dla lalek i sprzęty domowe, idealnie odzwierciedlające te prawdziwe. Włodzimierz Bernard uświadomił sobie wówczas, iż czegoś takiego w Polsce nie widziało żadne dziecko.

 

Po powrocie do Radości, opracowywał projekty mebelków, dopasowanych do siebie stylem i wielkością. Metalowe formy do ich produkcji sukcesywnie zamawiał u specjalisty o nazwisku Rybarczyk. Realistycznie odwzorowane zabawki wykonywano z twardego polistyrenu w różnych kolorach. Bernardowi i jego żonie bardzo podobało się imię Małgosia, zestawy otrzymały więc nazwy: Kuchni Małgosi, Kredensu Małgosi, Lodówki Małgosi itd. Imię to musiało małżeństwu rzeczywiście wyjątkowo przypaść do gustu, gdyż imieniem Małgosia ochrzcili również swoją córeczkę, która niedługo później przyszła na świat. Wyroby otrzymywały sygnatury BOBO RADOŚĆ, ale był to po prosu chwyt marketingowy, Bernard nigdy formalnie nie zarejestrował ani nie zastrzegł takiej nazwy.

 

Przy produkcji mebelków zatrudnione były na stałe 4 osoby – dwóch preserów, a także dwie pracownice do prac pomocniczych. Preserzy obsługiwali maszyny – wtryskarki i wytłaczarki; jeden z nich, Kazimierz Janicki, był związany z firmą przez cały okres jej istnienia, czyli do 1990 roku. Panie wykonywały pozostałe prace – od przygotowywania i mielenia w młynkach surowców, zazwyczaj odpadów poprodukcyjnych z firm państwowych i mleczarni, poprzez oczyszczanie i składanie elementów, aż po pakowanie gotowych zestawów zabawek.

 

W szczytowych okresach, gdy zamówień było bardzo dużo, w zakładzie pracowały dodatkowe trzy lub cztery osoby, a także cała rodzina, również żona Włodzimierza Bernarda – Irena i trójka ich dzieci – Piotr, Małgorzata i Paweł. Z biegiem lat prace znacznie usprawniono, maszyny zostały zastąpione półautomatami, natomiast ciągłym problemem pozostawały braki surowców.

 

Włodzimierz Bernard otrzymywał za swą pracę nagrody i wyróżnienia, a jego wyroby nagrodzono w 1964 roku Srebrnym Medalem za Wysoką jakość eksponatów na Wystawie Rzemiosła, zorganizowanej z okazji 20-lecia Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.

 

Jednak, działalność rzemieślniczą traktował jako środek do realizacji głównego celu, jakim było utworzenie muzeum. Jak sam mówił, prowadził swój zakład przez lata: nie szczędząc sił ani zdrowia” (…), aby zdobyć środki na utrwalenie pamięci chwały bohaterskiego 19 Pułku Ułanów Wołyńskich. Kupione i pozyskane eksponaty przez ponad 20 lat gromadził na strychu i w różnych schowkach, gdyż jawna ekspozycja była bowiem w owym czasie niebezpieczna. Jako prywatna inicjatywa nieźle zarabiałem w owym czasie, mogłem sobie pozwolić na kupno wielu militariów na różnych pchlich targach – wspominał już w latach 90., ciesząc się dziełem swojego życia – prywatnym muzeum w wieży własnego domu w Radości przy ul. Planetowej 16.

 

Dom, którego budowę zakończono w 1985 roku, powstawał od początku z myślą o tym, aby godnie umieścić ekspozycję. Został zaprojektowany na kształt kasztelu z wieżą i blankami. Na wieży od strony ulicy umieszczono ośmiometrowy obraz ze szkliwionej ceramiki, przedstawiający ułana z lancą na koniu. W samej wieży powstała Izba Pamięci, w której znalazły miejsce zbiory militariów, obrazów, rzeźb, dokumentów, fotografii i wszelkie zgromadzone eksponaty. Pełna ich prezentacja, ze względów politycznych, była możliwa dopiero po 1989 roku. Ich liczba i różnorodność tak zadziwiała, że zwiedzającym trudno było uwierzyć, iż muzeum to dzieło tylko jednego człowieka.

 

Rotmistrz Włodzimierz Bernard był osobą niezwykle aktywną. Wiele lat pracował nad odtworzeniem historii 19 PUW, którego tradycje sięgały czasów Księstwa Warszawskiego, a także nad zrekonstruowaniem wyglądu sztandaru pułkowego. Zainicjował powstanie Stowarzyszenia Rodzina 19 Pułku Ułanów Wołyńskich, działał społecznie, edukował młodzież, dbał o upamiętnianie wydarzeń historycznych, szczególnie związanych z historią 19 PUW. W 1999 roku został uhonorowany odznaczeniem „Zasłużony dla Warszawy”.

 

Wytwórnię prowadził do czasów transformacji ustrojowej w Polsce, zaś wyrejestrował dopiero 30 maja 1990 roku. Jego najstarszy syn, Piotr, założył wówczas własną działalność i produkował przez jakiś czas na ojcowskich wtryskarkach drobną galanterię – grzebienie i szczoteczki, ale tego rodzaju działalność przestała być opłacalna.

 

Włodzimierz Bernard zmarł w kwietniu 2000 roku. Wkrótce po jego śmierci rodzina zamknęła muzeum. Rotmistrz był postacią znaną nie tylko w Warszawie – Radości, ale w różnych regionach Polski jako człowiek, którego życiowym celem było przypominanie o historii polskiej kawalerii, upamiętnianie miejsc bitew, itp. i o tej jego działalności patriotycznej pamięć przetrwała.

 

Natomiast o jego zakładzie rzemieślniczym jakby słuch zaginął. Obecnie, podstawowym  źródłem wiedzy o mebelkach z Radości są one same; dzięki temu, iż mają wytłoczone sygnatury oraz numery wzorów zastrzeżonych w Urzędzie Patentowym udało nam się ustalić nazwisko ich producenta i zebrać informacje o fascynującej postaci rotmistrza Włodzimierza Bernarda – człowieka, który już za życia stał się legendą, ale bynajmniej nie dlatego, że przez kilkadziesiąt lat produkował zabawki. Sam rotmistrz wypowiadał się bardzo powściągliwie o swojej firmie: prowadziłem wytwórnię zabawek dla dzieci (…), szczęście dopisywało. Jednak nawet z dzisiejszej perspektywy widać, że działalność odniosła sukces nie dzięki abstrakcyjnemu szczęściu, lecz dzięki ciężkiej pracy – znakomitym, dopracowanym projektom i rzetelnemu wykonaniu zabawek, których wygląd i funkcjonalność warto omówić szerzej.

 

Jako pierwszy, zastrzeżony został wzór kuchenki, który zarejestrowano w UP w 1961 roku pod numerem 7501. Właśnie ten numer oraz okrągła sygnatura z napisami: BOBO RADOŚĆ, MADE IN POLAND, są wytłoczone na tylnej płycie kuchenki. Zabawkę o wymiarach 9×11×5 cm zaprojektowano na wzór rzeczywistych kuchni węglowych. Na płycie głównej są dwie „fajerki” i naczynie z przykrywką, z przodu trzy uchylne drzwiczki w różnych rozmiarach, zaś na bokach przymocowano maleńkie wieszaczki na przybory czy ściereczki. Wszystkie naroża są łagodnie zaokrąglone. Kuchenkę sprzedawano wraz z zestawem garnków, również plastikowych. Niestety, nie zachował się oryginalny dokument zgłoszenia do UP.

 

Drugi wzór z serii to kredens o rozmiarach 12×11×5 cm, zbliżonych do rozmiarów kuchenki. Na tylnej płycie, podobnie jak w kuchence, umieszczono sygnaturę, numer praw ochronnych, a ponadto napis: Kredens Małgosi. Bernardowie nazwali zabawkę Kredensem Małgosi, ponieważ to popularne wówczas imię bardzo podobało się obojgu małżonkom. Swojej córce również nadali imię Małgorzata. Jednak to zabawka najpierw otrzymała nazwę, zanim córka się urodziła. Kredens uzyskał prawa ochronne nr 16 336 w roku 1963. Dokument zgłoszenia nie jest jedynie techniczną notatką, ale obszernym opisem literackim, z którego przytoczymy krótkie cytaty.

 

Znane są różnego rodzaju zabawki dla dzieci, w postaci pojedynczych mebelków lub całych zestawów, wykonanych z drewna, metalu lub też w połączeniu drewna z metalem. Zabawki takie są jednak mało praktyczne, ciężkie, łatwo psujące się i mało estetyczne. Zabawka według wzoru nie ma tych wad, jest wykonana całkowicie z kolorowego lub też z jednobarwnego tworzywa sztucznego.

 

Dalej mamy bardzo szczegółowy opis każdego elementu kredensu: … składa się z dwudrzwiowej szafki z dwiema szufladami i z nadstawki z półką i dwiema przesuwnymi szybami, przy czym szafka z nadstawką są połączone trwale za pomocą sklejenia lub zgrzewania. Szafka od strony czołowej ma wyraźnie wysuniętą płytę powierzchniową tak, że płyta ta z zaokrąglonymi narożami imituje wysuwaną, znaną powszechnie płytę kredensową. (…) Szufladki szafki mają po dwie przegrody, które dzielą wnętrze szufladki na trzy jednakowe części i służą do ułożenia w nich sztućców oraz innych niezbędnych w gospodarstwie domowym przedmiotów.

 

Widać, że projektant pomyślał o wygodzie użytkownika – małego dziecka – i zwrócił uwagę na najdrobniejsze szczegóły: pośrodku ściany czołowej szufladki umiejscowiony jest kulisty zaczep podcięty od dołu, który ułatwia dziecku otworzenie szufladki za pomocą paznokcia. Drzwi szafki osadzone na trzpieniach są zaopatrzone również w kuliste uchwyty, tym razem podcięte każdy ze strony zewnętrznej dla wygody dziecka.

 

W ostatnim akapicie tekstu podkreślono zalety Kredensu Małgosi. Zabawka w postaci kredensu wykonana z kolorowego lub jednobarwnego tworzywa sztucznego ma poza swoją lekkością oraz estetycznym wykonaniem niewątpliwie walory dydaktyczne, gdyż dziecko wyjmując, a potem ustawiając poszczególne, maleńkie przedmioty z gospodarstwa domowego uczy się systematyki, porządku i czystości.

 

Kredens Małgosi był oferowany wraz z akcesoriami – zestawem śniadaniowym, półmiskami, kompletem sztućców i przyborami, wśród których były: wałek, tasak, tłuczek.

 

Kolejne mebelki z wytwórni W. Bernarda – Stół i stołki, zostały zastrzeżone w Urzędzie Patentowym w 1964 roku i otrzymały numer prawa ochronnego 16 979. Zastrzeżono kilka wersji wzoru, np. stół mógł mieć blat okrągły lub prostokątny i szufladę, nóżki mogły być prostopadłe lub nachylone pod kątem w stosunku do płyty blatu, a taborety produkowano też w wersji z oparciem. Cechą główną, odróżniającą te mebelki od innych tego typu dostępnych na rynku, była ich budowa. Niezależnie od wersji, składały się z dwóch głównych części: ramy odlanej w całości z nóżkami oraz blatu przyklejonego tak, aby wystawał poza ramę, dzięki czemu naśladowały rzeczywiste meble i były mniej pracochłonne w wykonaniu, jak zaznaczono w opisie wzoru.

 

Jednak najbardziej znaną zabawką z wytwórni Włodzimierza Bernarda jest wspomniana we wstępie naszej opowieści Lodówka Małgosi, której wzór został zarejestrowany w UP w 1965 roku z numerem 17 231. Ta miniatura prawdziwego sprzętu miała wymiary: 11×8×5 cm; składała się z obudowy w kształcie jednodrzwiowej szafki o zaokrąglonych narożach. Wewnątrz lodówki znajdował się zamrażalnik z pojemnikiem na kostki lodu, dwie półki pełne i jedna półka w postaci kratownicy, pod którą były dwa pojemniki – szuflady. Co ciekawe, opis z 1965 roku nie zawiera wzmianki o półkach na wewnętrznej stronie drzwi lodówki – górnej na pięć jajek i dolnej, gdzie umieszczono cztery kolorowe pojemniki – niczym słoiczki z odkręcanymi wieczkami. Należy zatem sądzić, że wersja z półkami na drzwiach dotyczyła późniejszych modeli, tych z lat 80. Nie przeoczono by istnienia tych półeczek, skoro opis z 1965 roku jest bardzo szczegółowy, a drzwi lodówki przedstawione są następująco: … osadzone w znany sposób na zawiasach, są zaopatrzone od wewnętrznej strony w występy zatrzaskowe, zaś od strony zewnętrznej mniej więcej pośrodku swej wysokości – w uchwyt, ułatwiający dziecku lekkie otwieranie lodówki.

 

Lodówka Małgosi była dobrze zaopatrzona, oprócz wspomnianych jajek, znajdowały się tam umieszczone na talerzach: biały ser, pętko kiełbasy, gruba kiełbasa, zapewne ulubiona wówczas przez dzieci mortadela, kurczak i szynka z kością. Właśnie tak pomyślany zestaw gwarantował niezapomniane emocje, zwłaszcza w czasach pustych sklepów i zakupów na kartki. Z tyłu lodówki widnieje sygnatura, numer praw ochronnych i napis: Lodówka Małgosi.

 

Ostatnim już urządzeniem z omawianej serii zabawek był zlewozmywak, zarejestrowany w 1966 roku w UP z numerem 18 773. W opisie producent zaznaczył, że zabawka ma wszystkie elementy zlewozmywaka normalnego, dostosowane jednak swym rozwiązaniem konstrukcyjnym do posługiwania się nimi jako zabawką. Tak więc dwukomorowy zlewozmywak został osadzony na górnej części szafki z przymocowanym do niej zbiornikiem na wodę. Zbiornik, podzielony na dwie części, można było napełniać wodą ciepłą i zimną. Do zbiornika, za pomocą rurek, przyłączono malutki kranik. Jego działanie było podobne, jak rzeczywistego kranu, przekręcenie go w bok powodowało wypływ wody ciepłej lub zimnej, natomiast pozycja na wprost zamykała dopływ wody. W szafce pod zlewozmywakiem znajdowało się wiaderko na wyciekającą wodę. Już wiemy, czego można się spodziewać na tylnej płycie zabawki – oczywiście jest tam sygnatura, litera „W”, oznaczająca Wzór Użytkowy oraz nazwa zabawki: Zlewozmywak Małgosi.

 

Ponowne zgłoszenie wzorów kredensu, lodówki i zlewozmywaka do Urzędu Patentowego, a tym samym przedłużenie ważności praw ochrony wzoru miało miejsce w pierwszej połowie lat 80. Wzory otrzymały nowe numery rejestracyjne: kredens – nr 34 847 w 1982 roku, lodówka – nr 36 383 w roku 1983, a zlewozmywak – nr 39 191 w 1985 roku. Właśnie zabawki z tymi numerami – wytłoczonymi pod sygnaturą, są najczęściej spotykane w kolekcjach. Nie przedłużono praw ochronnych kuchenki, zapewne dlatego, iż kuchenka węglowa była już urządzeniem przestarzałym, a więc nieatrakcyjnym także jako zabawka.

 

Mebelki Małgosi produkowane przez Włodzimierza Bernarda, były w ówczesnej Polsce asortymentem niezwykle atrakcyjnym, gdyż na początku lat 60. tworzywa sztuczne jako surowiec w zabawkarstwie polskim dopiero zaczynały być doceniane i stosowane. Zabawki plastikowe postrzegano wówczas jako bardzo nowoczesne i estetyczne, istotna była również możliwość uzyskiwania różnych kolorów elementów. Polecano je, jako najbardziej higieniczne, ponieważ nadawały się do mycia wodą i mydłem, co również było istotne dla nabywców. Z kolei dla producenta miały znaczenie stosunkowo niskie koszty i łatwość produkcji tego typu zabawek, jeśli zainwestowało się w odpowiednie maszyny i sprzęt.

 

Dobry projekt, dziś powiedzielibyśmy – design – sprawił, że w latach 80., kiedy zabawki plastikowe nie miały już znamion nowości, te z zakładu Włodzimierza Bernarda nadal były przedmiotem dziecięcych marzeń. Zapewne pustki w sklepach były jedną z przyczyn, ale nie najważniejszą. Zdecydowanie główne zalety tych zabawek to ich realizm, staranne wykonanie nawet najdrobniejszych detali oraz czyste, nasycone kolory.

W każdym razie producent doskonale wyczuł potrzeby rynku, o czym świadczy choćby cytat z opisu rejestracyjnego zlewozmywaka: Znane są różnego rodzaju zabawki dla dzieci, brakuje jednak zabawek, które jako miniatury odtwarzałaby różnego rodzaju sprzęt gospodarstwa domowego, a przecież wiadomym jest jak małe dzieci lubią bawić się udając osoby starsze.

 

Oprócz serii mebelków, w zakładzie w Radości produkowano także inne zabawki; w roku 1961 został zarejestrowany w Urzędzie Patentowym wzór Wózka z kogucikami. Wytwarzano także miniaturowe Choinki dla lalki z zielonego polietylenu, przeznaczone do samodzielnego składania. Występowały one w dwóch wersjach – jedna miała srebrny łańcuch, a druga czerwone i srebrne, metalizowane ozdoby.

 

Obecnie zabawki z prywatnej wytwórni Włodzimierza Bernarda na ekspozycjach muzealnych, w katalogach wystaw czy na blogach kolekcjonerów, są opisane jako produkty Spółdzielni BOBO RADOŚĆ z Radości. Kiedy i skąd wzięło się przekonanie, że producentem Kuchni Małgosi była spółdzielnia, trudno dociec. Faktem jest natomiast, iż dystrybucją i reklamą tych zabawek zajmowały się spółdzielnie, w których w różnych latach zrzeszony był W. Bernard, np.: Spółdzielnia Rzemieślnicza REFLEX, Spółdzielnia Rzemieślnicza CENTRUM i Spółdzielnia Rzemieślnicza OTWOCK. Ich zbytem zajmowała się prawdopodobnie także Centrala Artykułów Pozaprasowych RUCH, gdyż można było je kupić również w kioskach RUCHU. Zabawki z Radości, prezentowane przez wymienione spółdzielnie na różnych targach międzynarodowych, eksportowano do krajów demokracji ludowej, głównie Bułgarii i Czechosłowacji, ale wędrowały również na Kubę.

 

Mebelki Małgosi są nadal przedmiotem marzeń, choć już nie dzieci, ale kolekcjonerów starych zabawek. Jeśli zatem gdzieś wśród pamiątek z czasów dzieciństwa zawieruszył się malutki, plastikowy biały ser, pętko kiełbasy z tworzywa sztucznego lub półcentymetrowy, biały, owalny przedmiot, przypominający kształtem jajko – prosimy – nie wyrzucajcie ich. Wiele pustych Lodówek Małgosi wciąż czeka na uzupełnienie zawartości.

 

Paradoksalnie i zapewne wbrew wszelkim zamierzeniom – zabawki produkowane przez Włodzimierza Bernarda są dzisiaj eksponatami muzealnymi, natomiast duma Rotmistrza i dzieło jego życia – muzeum, które tworzył przez kilkadziesiąt lat i gdzie każdy artefakt miał swoją historię – odeszło wraz z nim.

Dziękujemy synowi Włodziemierza Bernarda za niezwykłe spotkanie, p. Marzenie Świątek z Urzędu Patentowego RP za wyszukanie dla nas materiałów i  Urzędowi Dzielnicy Wawer za rozpropagowanie naszych poszukiwań o zakładach zabawkarskich.

LOGO MAPA pion .jpg

Tekst powstała w ramach realizacji projektu

MAZOWIECKI PRZEMYSŁ ZABAWKARSKI XX WIEKU

– interaktywna mapa-wystawa.

 

Koncepcja i projekt cyklu: Aneta Popiel-Machnicka

Opracowanie merytoryczne: Alicja Sztylko, Aneta Popiel-Machnicka

Współpraca organizacyjna: Róża Popiel-Machnicka, Weronika Goworowska-Oleś

__________

Zadanie publiczne MAZOWIECKI PRZEMYSŁ ZABAWKARSKI XX WIEKU – INTERAKTYWNA MAPA-WYSTAWA, dofinansowane ze środków z budżetu Województwa Mazowieckiego.

loga boboradosc.jpg
logo mazowsze samo.jpg

MUZEUM DOMKÓW LALEK, GIER I ZABAWEK   muzeum@MuzeumDomkow.pl

bottom of page