Projekt współfinansowana ze środków budżetu Województwa Mazowieckiego.
WYTWÓRNIE WARSZAWSKIE
COBI
O TYM, JAK PEWIEN CZŁOWIEK ZBUDOWAŁ IMPERIUM Z KLOCKÓW
I WYGRAŁ Z GOLIATEM, czyli Fabryka Klocków COBI S.A. z Warszawy
Być może, gdyby Robert Podleś był ojcem córek, a nie synów, dziś opowiadalibyśmy zupełnie inną historię imperium, które stworzył. Jedno jest pewne – niezależnie od okoliczności, na pewno byłaby to historia ciekawa, gdyż jakkolwiek potoczyłyby się losy firmy i cokolwiek by produkowała, wciąż mówilibyśmy o człowieku niezwykle przedsiębiorczym, pracowitym i odważnym – wszak nie bał się zmierzyć z absolutnym potentatem w produkcji klocków na świecie i walkę tę wygrał.
Historia rozpoczyna się w lipcu 1983 roku, gdy Robert, świeżo upieczony maturzysta, wyjechał na popularne wówczas saksy do Szwecji, gdzie dość przypadkowo otrzymał propozycję zakupu używanego automatu do gier, na co wydał wszystkie zarobione wówczas pieniądze. Maszynę rozmontował na części, by zmieściła się w niewielkim Fiacie 126p, czyli „maluchu”. Po powrocie do Polski zarejestrował się jako agent w państwowej Agencji Artystycznej Estrada, co dawało wówczas zezwolenie na działalność agencyjną w branży gier zręcznościowych. Automat do gier przynosił zyski, które pozwoliły na zakup kolejnych egzemplarzy maszyn, jednak tu pojawił się problem z możliwością ich sprawnej obsługi. Agent musiał pracować sam, gdyż umowa z Estradą nie zezwalała na zatrudnianie pracowników. Dla Roberta Podlesia dalszy rozwój działalności w tej formie był zatem niemożliwy – bez pomocników nie był w stanie sam doglądać wszystkich maszyn. Po czterech latach sprzedał wszystkie automaty, postanowił jednak pozostać w branży gier i rozrywki, ale na swoich zasadach.
Puzzle Zwierzęta Świata. | Bat-man. | Targi branżowe. |
---|---|---|
Klocki COBI Junior. | Klocki COBI. | Hala produkcyjna. |
Sesame Street. | Klocki COBI. | Robert Podleś. |
Mała armia. |
fotografie archiwalne
Śledząc sytuację geopolityczną, a co za tym idzie perspektywę dynamicznie nadchodzących zmian gospodarczych, doskonale wyczuł potrzeby polskiego rynku, który był spragniony nowinek z Zachodu. Ambitny przedsiębiorca planował zainwestować w wymarzony zakład produkcyjny, jednak w czasach PRL realia były nieubłagane – produkować mógł tylko i wyłącznie rzemieślnik, w dodatku zrzeszony w jednej ze spółdzielni. I tu z pomocą przyszła mama, która z wykształcenia była jubilerem, miała papiery czeladnicze i miała prawo prowadzić swój zakład. Za namową Roberta porzuciła państwową posadę i w kwietniu 1987 roku zarejestrowała wraz z synem Spółkę Cywilną ERTROB, której nazwa jest anagramem imienia pomysłodawcy. Zakład został zrzeszony w Spółdzielni Rzemieślniczej Wielobranżowej REMBERTÓW. Spółdzielnia ta nic sama nie produkowała, pełniła jedynie rolę pośrednika w dystrybucji materiałów produkcyjnych i gotowych wyrobów.
Robert Podleś kupił używaną prasę i sam przerobił ją na maszynę do produkcji puzzli, które były wówczas nowością na polskim rynku. W Wawrze – peryferyjnej wówczas dzielnicy Warszawy, ruszyła pierwsza produkcja. Zakład nie dysponował co prawda własną poligrafią, ale to dla pomysłowego przedsiębiorcy nie było problemem. Masowo wykupywał pocztówki ze zdjęciami koni autorstwa znanej fotografki Zofii Raczkowskiej, naklejał je na zdobywaną z trudem tekturę i z tak przygotowanych komponentów wycinał maszynowo układanki. Czy cieszyły się powodzeniem? Oczywiście. Atrakcyjne zdjęcia i „zachodni” kształt elementów, tak różniący się od siermiężnych i prostych układanek dostępnych wówczas w PRL, gwarantowały pierwszy, spektakularny sukces. Produkowano wówczas i dystrybuowano około 1500 egzemplarzy układanek dziennie, a w firmie pracowały trzy osoby.
Ambicje przedsiębiorcy były jednak dużo większe. Być może już wtedy w głowie Roberta Podlesia pojawiło się hasło, które będzie towarzyszyć jego wyrobom przez dekady Bawiąc – uczyć, uczyć – bawiąc. Kolejnymi produkowanymi puzzlami była seria Zwierzęta Świata, przedstawiająca stylizowane mapy sześciu kontynentów, z realistycznymi ilustracjami występującej tam fauny i flory.
Tymczasem świat oszalał na punkcie filmów oglądanych na VHS. Wśród nich niezwykle popularnymi tytułami były: Rambo (1982), Komando (1985), także Predator (1987). Każdy chłopak, a zapewne i niejedna dziewczyna, chcieli przeżyć niesamowite przygody i wypełnić jakąś ekscytującą misję. Swoje marzenia mogli spełnić, grając w wymyśloną i wyprodukowaną przez Podlesia przygodową grę planszową Komandosi. Już sam sugestywny wstęp, umieszczony na instrukcji do gry, rozpalał wyobraźnię: Jesteś młodym komandosem. Jest to Twoja pierwsza samodzielna próba. Znalazłeś się na nieznanej Tobie wyspie. Twoim zadaniem jest odnalezienie trzech ważnych części helikoptera, którym mógłbyś odlecieć. Awans jest tylko dla pierwszego. Lasy, góry, bagna, niebezpieczne rzeki, wiatry, dziwne wypadki losowe, brak pieniędzy i sił to tylko niektóre przeciwności, które musisz pokonać, aby wygrać. Ruszaj, sprawdź, czy jesteś prawdziwym komandosem. Powodzenia!
Przyszły nieustraszony gracz znajdował w pudełku składaną z dwóch elementów planszę, karty losu, karty sklepowe, pionki, domki, kostkę i walutę – w sumie 10000 Ertrobów (!). I choć mechanika gry nie należała do skomplikowanych, każdy szanujący się komandos marzył o tym, by móc kupić wyrzutnię rakietową z rakietą czy części do helikoptera, który w ramach misji należało zmontować, zaś wpadki, takie jak np. utrata kompasu, mogły poważnie wpłynąć na wynik gry.
Wydana w 1989 roku gra odniosła oszałamiający sukces, zdobywając tytuł „Gra Roku 1990”, przyznawany wówczas tylko jednej grze rocznie. Wśród graczy krążyła nawet legenda, że była ona tak dobra, iż swojego wizerunku na okładkę chętnie użyczyli sam Arnold Schwarzenegger i Sylvester Stallone. Sami zainteresowani mieliby zapewne odmienne zdanie, ale ówczesne prawo, zwłaszcza iż okładka była odręcznym rysunkiem, nie chroniło wizerunku tak jak ochrania dziś.
W telewizji trzykrotnie ukazał się spot reklamujący grę, zapisując się w historii mediów jako pierwsza reklama gry planszowej w Polskiej TVP. Już to wystarczyło, by gra została sprzedana w liczbie ponad 100 tysięcy egzemplarzy, co nawet dziś byłoby imponującym nakładem. Gra dystrybuowana na jednym z pierwszych targów branżowych rozchodziła się jak świeże bułeczki – producent ledwo nadążał z dowożeniem kolejnych partii pudełek. Firma zatrudniała wówczas już 15 osób, a mama wciąż pomagała w jej prowadzeniu.
Kolejne wydane przez ERTROB gry: Misja specjalna i Bat-Man, do dziś noszące miano kultowych, nie osiągnęły już jednak tak wielkiego sukcesu jak gra Komandosi.
Pudełka obu gier również zdobiły kolorowe, odręczne rysunki, charakterystyczne dla gier przeznaczonych dla starszych odbiorców. W podobną stylistykę celowały również inne gry przygodowe wydawane wówczas przez małe wydawnictwa, m.in.: Encore, Sfera, Fano, Gambit, bazujące na zachodnich wzorcach i motywach, balansując często na krawędzi plagiatu.
W świecie Roberta Podlesia nastały wielkie zmiany; w 1992 roku na świat przyszedł starszy z synów, Robert Junior. W tym samym czasie Robert Podleś senior rozpoczął współpracę z Piotrem Szatrawskim, który w podwarszawskim Józefowie, w skromnym zakładzie wytwarzał formy wtryskowe. Współpraca doprowadziła do rozpoczęcia produkcji klocków, a w styczniu 1993 roku przerodziła się formalnie we wspólną działalność jako COBI Spółka Cywilna Robert Podleś, Piotr Szatrawski. Początkowo logo było prostym napisem COBI, jednak z czasem żółte litery na czerwonym tle ozdobiło uśmiechnięte słoneczko.
Klocki nazwano COBI – nazwa była krótka i wpadająca w ucho. Co ciekawe, latem 1992 roku imieniem COBI nazwano również maskotkę igrzysk olimpijskich w Barcelonie i był to całkowity zbieg okoliczności – nikt w styczniu nie wiedział jeszcze, jaką nazwę zastosują Hiszpanie. W 1994 roku została zarejestrowana Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością COBERT (połączenie nazw COBI i ERTROB).
Kapitał pozyskany ze sprzedaży wyprodukowanych puzzli i gier został zainwestowany w park maszynowy do produkcji wyrobów plastikowych. W wyremontowanej hali produkcyjnej w podwarszawskiej Radości, odkupionej od jednej z likwidowanych spółdzielni, stanęły wtryskarki „Kuasy” sprowadzone z byłego DDR i włoskie „Miry” a także formy do wtryskarek, odkupione od spółki z Józefowa.
Początkowo zabawki – głównie kolorowe zestawy do zabawy w piasku, domki-sortowniki edukacyjne i przede wszystkim klocki konstrukcyjne z wypustkami, pakowane w przezroczyste wiaderka – produkowano z miękkiego polipropylenu, który nie pozwalał na wykonanie precyzyjnych, dobrze spasowanych elementów. Małe klocki były produkowane pod nazwą Cobi, większe pod nazwą Cobi Junior, a największe – Bobi.
Pierwsze tematyczne zestawy klocków projektował sam Robert Podleś, bazując na sprawdzonych schematach zabaw dziecięcych: w „lekarza”, „policjantów”, „strażaków” i w „kosmos”. Zestawy były różnej wielkości – mniejsze zawierały same pojazdy, większe także budynki, które można było konstruować w różnych kombinacjach. Ukazały się też pierwsze serie: „pojazdów specjalnych”, takich jak betoniarka, traktor czy wywrotka, a także „pojazdów wojskowych”: hummera z ruchomym działkiem, helikoptera z obracającym się wirnikiem i czołgu z ruchomą wieżyczką. W każdym z kompletów były ludziki o dość naturalistycznym kształcie. Wszystkie zestawy powstawały na stole bilardowym w pokoju, który był usytuowany w przyziemiu i który stał się enklawą i pracownią przedsiębiorcy. Oczywiście pierwszym testerem zabawek był syn – Robert Junior. Być może, gdyby pierwszym surowym sędzią była dziewczynka – rozwój firmy właśnie wtedy poszedłby w zupełnie innym kierunku. Firmę zdominowali jednak panowie, gdyż niebawem na świecie pojawił się kolejny syn przedsiębiorcy.
Firma zaczęła pokazywać klocki na targach, gdzie wzbudzały zainteresowanie swoją przystępną ceną i ciekawą, wyróżniającą się, militarno-chłopięcą tematyką. W ofercie pojawiły się kolejne pojazdy specjalistyczne i nowe zestawy. Niestety, klienci narzekali na jakość samych klocków – nie były wówczas dość precyzyjne.
W 1995 roku podjęto próbę wprowadzenia na rynek modeli pojazdów do samodzielnego sklejania. Prototyp pierwszego modelu – legendarnego polskiego śmigłowca ANAKONDA PZL W-3RM – zaprojektował modelarz, Krzysztof Mikiciak. Wykonane próby okazały się jednak nie dość zadowalające, a jakość odlewów nie pozwalała na precyzyjne spasowanie elementów, zaniechano więc dalszych prac nad produkcją modeli redukcyjnych, zaś zdolny modelarz rozpoczął karierę w firmie jako projektant kolejnych zestawów klocków.
W tym samym roku utworzono w Polsce pierwszą Specjalną Strefę Ekonomiczną Euro-Park Mielec, zarządzaną przez Agencję Rozwoju Przemysłu S.A. Podmioty, które otrzymały zezwolenie na działalność w tej strefie, mogły funkcjonować na preferencyjnych warunkach podatkowych do 2026 roku. Pozwolenie nr 12 otrzymał Robert Podleś, który w 1996 roku zarejestrował Plastic Factory COBI S.A.
W zbudowanej od podstaw, bardzo nowoczesnej fabryce, rozpoczęto produkcję klocków w ulepszonej technologii z ABS – materiału, który był znacznie droższy, ale pozwalał na produkcję klocków twardych, zdecydowanie lepszej jakości.
Rozwój firmy był w tym okresie bardzo dynamiczny – otworzono oddziały w Gdyni, Katowicach i Krakowie. Likwidując Spółkę Cywilną ERTROB stworzono na jej bazie Spółkę Akcyjną COBI ERTROB.
W COBI, zgodnie ze światowymi trendami, zaczęto produkować klocki z motywami znanych postaci z bajek. Pierwszą z wykupionych licencji w 1998 roku były prawa do użycia nazwy własnej i trzech postaci z Sesame Street. Seria składała się z kilku zestawów klocków konstrukcyjnych, trzech zestawów klasycznych klocków obrazkowych oraz domku edukacyjnego – sortownika elementów według ich wielkości i kształtów. Wybór postaci był strzałem w dziesiątkę i w późniejszych latach firma chętnie sięgała po zakup licencji na wizerunki lubianych bohaterów.
Podjęto też decyzję o całkowitym odejściu od produkcji innych zabawek niż klocki konstrukcyjne. Specjalizacja szła coraz dalej – klocki początkowo powstawały w trzech rozmiarach, jednak po kilku latach formy na dwie większe skale odsprzedano firmie WADER, pozostając przy skali najmniejszej, używanej do dziś.
Pierwsze pojazdy do samodzielnego składania nie były wzorowane na konkretnych modelach. Były to po prostu „czołg” czy „helikopter”. Z czasem jednak Robert Podleś coraz częściej myślał o powrocie do idei, by jego zabawki poprzez zabawę uczyły, dlatego powstające projekty zaczęły coraz wierniej odwzorowywać modele pojazdów historycznych, a nawet odtwarzać ważne historyczne wydarzenia. Po 2000 roku, obok sekcji wojskowej Mała Armia, zaczęły więc powstawać liczne serie specjalistyczne, a firma wciąż się rozwijała i zyskiwała coraz większe rzesze wiernych fanów.
Na jej funkcjonowaniu przez lata kładł się jednak cień wielkiego duńskiego producenta – doskonale znanego w świecie potentata klockowego LEGO, który próbował zakazać Podlesiowi produkcji klocków łudząco podobnych do ich wyrobów, a także zniszczyć istniejący park maszynowy. Przez 14 lat ciągnęły się batalie sądowe, które można porównać do walki Dawida z Goliatem. Wiele innych firm, będąc w podobnej sytuacji poddawało się, jednak Robert Podleś bronił zaciekle swego stanowiska udowadniając, że jego wyroby nie są plagiatem, gdyż patenty wygasają po 20 latach, a więc w wypadku klocków LEGO już dawno nie obowiązują.
Pierwszy patent, na łączenie klocków, firma LEGO zgłosiła w 1958 roku, zaś ostatnie zgłoszenie przez twórcę marki – Godtfreda Kirka Christiansena w amerykańskim urzędzie patentowym zostało zatwierdzone 24 października 1961 roku. Tym samym wszelkie prawa patentowe do klocków LEGO ustały 24 października 1981 roku.
Podleś wielokrotnie podnosił również kwestię, iż firma LEGO sama używała pomysłu na klocki i płytki konstrukcyjne, który już w 1940 roku opracował i opatentował Brytyjczyk Hilary Page, i które produkował pod nazwą Kiddicraft Self-Locking Building Brick. Po wieloletnim procesie Sąd Najwyższy przyznał rację polskiej firmie i oddalił w 2002 roku roszczenia Duńczyków. Kolejne procesy trwały jednak jeszcze wiele lat, aż do 2011 roku.
Dziś COBI jest docenianym, wielokrotnie nagradzanym, największym producentem klocków w Europie Środkowo-Wschodniej i drugim co do wielkości producentem klocków na świecie, pozostając oczywiście nadal w cieniu duńskiego giganta, ale stanowiąc coraz poważniejszą jego konkurencję. Fabryka w Mielcu zatrudnia ponad 500 osób, wyroby COBI są eksportowane do ponad pięćdziesięciu krajów świata, a eksport stanowi 86% sprzedaży. Wraz z ojcem, firmą zarządza dziś Robert Junior, który wychowany przy bilardowym stole w pokoju usytuowanym w przyziemiu może śmiało powiedzieć, iż klocki to całe jego życie.
W ostatnich latach, mimo iż nie zmienił się główny kierunek tematyczny zestawów – nadal są to bowiem głównie militaria i historia – firma obserwuje bardzo dynamicznie rosnące wskaźniki zainteresowania klockami COBI wśród pań, które coraz częściej zostają głównymi odbiorcami produktów i które coraz aktywniej współtworzą fora oraz bogatą społeczność „cobimaniaków”… Ot, taki damski akcent całej tej męskiej układanki.
Tekst powstała w ramach realizacji projektu
MAZOWIECKI PRZEMYSŁ ZABAWKARSKI XX WIEKU
– interaktywna mapa-wystawa.
Koncepcja i projekt cyklu: Aneta Popiel-Machnicka
Opracowanie tekstów: Aneta Popiel-Machnicka, Alicja Sztylko
Redakcja językowa i korekta tekstu: Magdalena Reczko
Współpraca w zakresie opracowań archiwaliów: Róża Popiel-Machnicka
Współpraca organizacyjna: Weronika Goworowska-Oleś, Bożena Michalska
__________
Zadanie publiczne MAZOWIECKI PRZEMYSŁ ZABAWKARSKI XX WIEKU – INTERAKTYWNA MAPA-WYSTAWA, dofinansowane ze środków z budżetu Województwa Mazowieckiego.