top of page
MUZEUM DOMKOW 2021logo_m.jpg
Mapa_logo.jpg
logo mazowsze samo.jpg

Projekt współfinansowana ze środków budżetu Województwa Mazowieckiego.

   WYTWÓRNIE MAZOWIECKIE  

  WOŹNICKI   

JAK MALI CHŁOPCY W CZASACH PRL ZOSTAWALI STRAŻAKAMI,

czyli Zabawkarstwo STANISŁAWA WOŹNICKIEGO z Sulejówka

Okres transformacji gospodarczej lat 90. i otwarcie na rynki azjatyckie, wpłynęły na kondycję wielu małych, rodzimych firm produkcyjnych. Mimo przetrwania niełatwych dla tzw. prywaciarzy czasów PRL, nie były w stanie wygrać konkurencji z zalewem chińskich towarów – bardzo tanich, ale słabej jakości. Przemysł zabawkarski szczególnie dotkliwie odczuł „zachłyśnięcie się” klientów kolorową tandetą. Opowiemy historię jednej z wielu firm, które nie przetrwały tamtych burzliwych czasów.

 

W mazowieckiej wsi Krzewina, w rodzinie o kowalskich i kolejarskich tradycjach, w 1937 roku przyszedł na świat Stanisław Woźnicki. Od małego ciągnęło go do kuźni prowadzonej przez dziadka i ojca, gdzie chętnie pomagał, obserwował i poznawał sekrety zawodu kowala. To tu stawiał pierwsze kroki w obróbce metali; poznawał ich właściwości i zastosowanie. Fascynowały go zwłaszcza maszyny – godzinami przyglądał się jak ojciec reperuje lub przerabia mechanizmy, jak dorabia brakujące części.

 

fotografie eksponatów ze zbiorów Muzeum Domków Lalek, Gier i Zabawek

W szkole był pilnym, zdolnym uczniem, lubił przedmioty ścisłe. Do podstawówki chodził w pobliskim Halinowie, natomiast następny etap edukacji umożliwiła mu kolej podmiejska na trasie tzw. „linii otwockiej” – która była jego oknem na świat.

 

Swoją pasję do budowy maszyn Stanisław rozwijał w stolicy, w renomowanym Państwowym Technikum Mechaniczno-Samochodowym Ministerstwa Transportu Drogowego i Lotniczego przy ul. Hożej 88. Była to szkoła z wielkimi tradycjami, utworzona w 1925 roku jako Warszawska Państwowa Szkoła Techniczna z wydziałem lotniczym i samochodowym, a także, później – z wydziałem budowy okrętów. Okres nauki trwał tu wówczas 4 lata, praktyki odbywano w przemyśle, także za granicą, nawet w Paryżu… Szkoła funkcjonowała przez jakiś czas również w okresie okupacji, później pełniła rolę magazynów. Dziś, po przeniesieniu na ul. Szczęśliwicką 56, placówka istnieje nadal, szczycąc się tytułem najstarszej średniej szkoły technicznej w Polsce.

 

Po uzyskaniu tytułu technika mechanika Stanisław otrzymał nakaz pracy w Zakładach Wytwórczych Urządzeń Teletechnicznych w Warszawie na ulicy Grochowskiej. Po kilku latach został skierowany do pracy w Wytwórni Wyrobów Jubilerskich, gdzie posiadł umiejętność bardzo precyzyjnej obróbki detali.

 

Następnym etapem rozwoju tego młodego, zdolnego człowieka była praca, przez 15 lat, w Polskiej Akademii Nauk, w Instytucie Podstawowych Problemów Techniki, jako kierownika Zakładów Centralnych. Mając dostęp do nowoczesnego i precyzyjnego parku maszynowego, rozwijał swój talent. Miał „otwartą głowę”. Dobrze się z nim pracowało. Był niezrównanym wykonawcą myśli inżynieryjnej. Współpracownicy mówili o nim „Majster” i krążyła opinia, że jeśli Stanisław czegoś nie zrobi, to znaczy, że po prostu tego zrobić się nie da.

 

Jednak na świecie była już piątka jego dzieci, dom wybudowany w Sulejówku wymagał częstej obecności, więc Stanisław zaczął coraz poważniej myśleć o tym, by otworzyć własny, prywatny zakład, co w latach 70. wcale nie było tak oczywistą drogą rozwoju. Zaczął wyszukiwać i stopniowo kompletować urządzenia, zaczynając od tokarki i frezarki. Około 1975 roku odszedł z PAN i założył własną działalność. Otrzymał pierwsze zlecenia – głównie na wykonywanie form i wykrojników. Zakład szybko zyskał renomę i wkrótce zaczęły spływać kolejne zamówienia. Tymczasem Stanisław miał już dalsze plany rozwoju firmy – myślał o tym, by samemu produkować coś seryjnie. Wybór padł na zabawki, być może dlatego, że na rynku był ich deficyt, a wokół nie brakowało dzieci – własnych i sąsiadów.

 

Ambitny debiutant starannie rozrysował swój pierwszy projekt zabawki, wykonał formy i opracował mechanizm. Wykorzystał elementy drewniane, plastikowe i metalowe. Na przełomie lat 1976/77 powstał pierwszy Wóz strażacki Woźnickiego, który pozostanie w produkcji w niemal niezmienionej formie do końca działalności zabawkarskiej.

 

Urząd Patentowy Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej przyznał Woźnickiemu w 1978 roku Świadectwo Autorskie o dokonaniu wzoru zdobniczego nr 2454 oraz Świadectwo Ochronne nr 9528 na wzór zdobniczy. Oto obszerny cytat z dokumentu z oryginalną pisownią:

 

(…) Przedmiotem wzoru zdobniczego jest zabawka w postaci wozu strażackiego, przeznaczona do zabawy dla dzieci od lat dwóch. (…) W zabawce dominują kolory ostrzegawcze (żółty i czerwony) co jest charakterystyczne dla wozów strażackich. Zabawka wg wzoru wykonana jest głównie z drewna i tworzywa sztucznego. Karoseria wozu strażackiego to klocek drewniany oklejony różnokolorowym papierem drukowanym imitującym zbiornik na ciecz gaśniczą. W klocku przewiercone są otwory służące do umieszczania w nich poszczególnych części i akcesoriów wozu strażackiego. W bocznych otworach przesadzone są dwie metalowe osi, a na ich końcach plastykowe kółka o kształcie imitującym koła pojazdów służących do pokonywania wszelkich przeszkód terenowych i dużych prędkości. W jednym z otworów z przodu karoserii osadzony jest obrotowo strażak kierowca. Podczas ruchu zabawką porusza on głową stwarzając wrażenie rozglądającego się. Sygnalizacja dźwiękowa w zabawce wóz strażacki to dzwonek metalowy wydający dźwięk podczas ruchu zabawki, mechanizm uruchamiany jest od tylnej osi. Na platformie karoserii przy końcu wozu ustawiony jest »ludzik« imitujący strażaka. Znamienny jest kształt i nakrycie głowy – hełm. Może on być zdejmowany z samochodu i ustawiony obok zabawki. W górnej części karoserii osadzona jest drabinka dwuczęściowa wykonana z tworzywa sztucznego. Może ona być obracana przez bawiącego się w różnych kierunkach i wysuwana na określoną wysokość. Drabinka dwuczęściowa jest rozbieralna, jak również zdejmowana z zabawki i wtedy może służyć do innej zabawy (…).

 

Aby mieć dojście do trudno dostępnych wówczas surowców i jednocześnie by zapewnić sobie rynek zbytu, Woźnicki musiał zrzeszyć się w nowo powstałej Spółdzielni Rzemieślniczej Wielobranżowej REMBERTÓW w Rembertowie. To przez spółdzielnię zamawiał tarcicę iglastą do dalszej obróbki, elementy metalowe i drukowane na papierze, papier pakowy, a także, przede wszystkim – reglamentowany polistyren, który był dostarczany w formie granulatu lub odpadów fabrycznych oraz polipropylen odpadowy czy skrawki polwiplastu, które trzeba było zmielić przed dalszą obróbką i wykonaniem kolorowych elementów na wtryskarce.

 

Zabawki były zamawiane w coraz większych ilościach, więc Stanisław zatrudnił na stałe kilka osób – pana Franciszka, który zajął się cięższą obróbką i obsługą maszyn oraz panie, które wykonywały lżejsze prace – okrawały powstałe z form elementy plastikowe, malowały, oklejały, składały i pakowały zabawki. W tym niewielkim zespole nawiązały się przyjaźnie, wieloletni pracownicy stali się bliscy jak rodzina. Zleceń było tak dużo, że często, by dotrzymać terminów, przy drobnych pracach musiała pomagać żona i dzieci.

 

Stanisław, sam wychowany w okresie wojennego i powojennego niedostatku – niezwykle czuły na los najmłodszych – część produkowanych zabawek przekazywał bezpłatnie do szpitali dziecięcych i świetlic środowiskowych. Towarzystwo Przyjaciół Dzieci w podziękowaniu przyznało mu Odznakę Przyjaciela Dziecka Za pracę społeczną dla dobra dzieci.

 

Rosła liczba zamówień, a także powiększał się asortyment. Kolejną produkowaną seryjnie zabawką był… Wóz strażacki. Tym razem cały plastikowy, wyposażony w mechanizm na sprężynę. Samochód jadący samodzielnie przez kilka sekund skręcał, a także podnosił i opuszczał drabinę, budząc zachwyt kolejnych pokoleń „małych strażaków”.

 

Zadowolony z efektów swojej pracy Stanisław zaprojektował tym razem całą serię samochodów z napędem zasilanym silniczkiem elektrycznym własnego pomysłu. W skład zestawu weszły: biały ambulans, niebieski samochód policyjny oraz oczywiście… wóz strażacki. Autka były bardzo nowoczesne i miały nawet kolorowe opakowania, co wyróżniało je na tle produktów konkurencji.

 

W zakładzie, oprócz aut, powstawały również inne drobne, plastikowe zabawki, np. Lampki Alladynki do puszczania baniek czy pistolety na wodę. Jednak to właśnie samochody pozostały głównym asortymentem przez kilkanaście lat produkcji.

 

Zlecenia przychodziły z całej Polski – w rodzinnym archiwum zachowały się zamówienia z małych sklepów, ale też z Centralnej Składnicy Harcerskiej, z RzemieślniczychMłodzieżowych Domów Towarowych oraz z państwowych hurtowni w wielu miastach, a z liczby zamówień można wywnioskować o wielkości produkcji: około kilku setek egzemplarzy miesięcznie, nawet około sześćdziesięciu tysięcy autek rocznie!

 

Wraz z transformacją ustroju możliwość funkcjonowania na rynku dla rzemieślników zrzeszonych w spółdzielniach skończyła się niemal z dnia na dzień. Większość spółdzielni ogłosiła upadłość lub likwidację. Wielu niewielkich, całkowicie zależnych od spółdzielni wytwórców zamknęło działalność, a kto mógł – próbował się przebranżowić.

 

Rodzinnych firm, takich jak prowadzona przez Woźnickiego, było wówczas wiele, wszak większość istniejących spółdzielni sama nic nie produkowała, jedynie zrzeszała dziesiątki tzw. prywaciarzy. To pokazuje nam skalę dynamicznych przemian jakie zachodziły w gospodarce okresu transformacji.

 

Po 1989 roku również Stanisław Woźnicki podjął trudną decyzję o wycofaniu się z produkcji ukochanych samochodów. Zalew tanich, chińskich zabawek uczynił produkcję całkowicie nieopłacalną i wieloletnia przygoda z zabawkami skończyła się bezpowrotnie. Stanisław powrócił do projektowania i budowy maszyn, a w swoim warsztacie pracował przez kolejnych kilkanaście lat, wykonując usługi ślusarskie dla najbardziej wymagających klientów. Ale to już całkiem inna historia…

***

Stanisław Woźnicki zmarł w 2022 r, kilka tygodni przed przygotowaniem i publikacją niniejszego tekstu, który w całości powstał dzięki udostępnieniu wspomnień i archiwum rodzinnego przez żonę Annę i ich dzieci, oraz na podstawie filmu o dziadku zrealizowanego przez wnuka. Składamy serdeczne podziękowania Rodzinie Woźnickich za wspaniałą współpracę i poświęcony czas.

LOGO MAPA pion .jpg

Tekst powstała w ramach realizacji projektu

MAZOWIECKI PRZEMYSŁ ZABAWKARSKI XX WIEKU

– interaktywna mapa-wystawa.

 

Koncepcja i projekt cyklu: Aneta Popiel-Machnicka

Opracowanie merytoryczne: Alicja Sztylko, Aneta Popiel-Machnicka

Współpraca organizacyjna: Róża Popiel-Machnicka, Weronika Goworowska-Oleś

__________

Zadanie publiczne MAZOWIECKI PRZEMYSŁ ZABAWKARSKI XX WIEKU – INTERAKTYWNA MAPA-WYSTAWA, dofinansowane ze środków z budżetu Województwa Mazowieckiego.

logo  woznicki.jpg
logo mazowsze samo.jpg

MUZEUM DOMKÓW LALEK, GIER I ZABAWEK   muzeum@MuzeumDomkow.pl

bottom of page