top of page
MUZEUM DOMKOW 2021logo_m.jpg
Mapa_logo.jpg
logo mazowsze samo.jpg

Projekt współfinansowana ze środków budżetu Województwa Mazowieckiego.

   WYTWÓRNIE MAZOWIECKIE  

  MIŚ - SIEDLCE   

O MISIU, KTÓRY STAWAŁ NA GŁOWIE BY MIEĆ ŁADNE FUTERKO,

czyli Spółdzielnia Pracy MIŚ z Siedlec

W Siedlcach tradycje zabawkarskie na pewno istniały w dwudziestoleciu międzywojennym, a być może i wcześniej. Pracownia zabawek przy ul. Piłsudskiego funkcjonowała nawet w czasie okupacji. Po wojnie, w 1954 roku Prezydium Rady Narodowej powołało Spółdzielnię Przemysłu Ludowego i Artystycznego MIŚ, z myślą o stworzeniu miejsc pracy dla kobiet z regionu.

 

Spółdzielnię ulokowano w kamienicy przy ul. Browarnej róg Czerwonego Krzyża, w której przed wojną mieściła się mykwa – łaźnia żydowska. Budynek był zrujnowany – pozostały tylko ściany, w środku zalegał gruz – taki obraz pojawia się we wspomnieniach siedlczanina, wówczas dziecka mieszkającego po drugiej stronie ulicy. Przed wprowadzeniem się spółdzielni zabawkarskiej budynek na Browarnej został wyremontowany, ale niemal dwadzieścia lat później, już po przeprowadzce MISIA do nowej siedziby, prasa nazwała go wilgotną ruderą, w której zakład wegetował przez wiele lat.

Lalki z celuloidu.

Lalki z celuloidu.

Hala produkcyjna.

Hala produkcyjna.

Słoń celuloidowy, flokowany.

Słoń celuloidowy, flokowany.

Miś Zezolek.

Miś Zezolek.

Laleczka Malinka.

Laleczka Malinka.

Lalka Edyta.

Lalka Edyta.

Lalki plastikowe.

Lalki plastikowe.

Artykuł ptrasowy "Smutny Miś'.

Artykuł ptrasowy "Smutny Miś'.

Artykuł prasowy.

Artykuł prasowy.

fotografie eksponatów ze zbiorów Muzeum Domków Lalek, Gier i Zabawek

 

Początkowo spółdzielnia zrzeszała około 100 członków, głównie kobiety, także w systemie chałupniczym, które szyły zabawki z tkanin. Pierwsze, własnoręcznie uszyte misie, które przyniosła do zakładu projektantka Józefa Modzelewska, tak się spodobały, że zabawka-miś została sztandarowym produktem firmy MIŚ.

 

W 1956 roku zastrzeżono w Urzędzie Patentowym znak towarowy w formie główki misia. Znak był umieszczany na metkach oraz na niektórych produktach. W 1958 roku zmieniono nazwę na Spółdzielnia Pracy MIŚ w Siedlcach – taka nazwa pozostała do końca funkcjonowania wytwórni.

 

Pod koniec lat 50. rozpoczęto produkcję lalek i zabawek z celuloidu. Najmniejsze celuloidki, tanie „kioskowce” o wielkości 8-12 cm nie były sygnowane, natomiast lalki większe, o wielkości 35 cm i 22 cm sygnowano główką misia. Powstawały w dwóch karnacjach – jasnej, o imieniu Małgosia oraz ciemnej – Bambo. Wystawiano je na Międzynarodowych Targach Poznańskich w oddzielnym stoisku i oferowano jako naguski lub ubrane w różne stroje, także regionalne. Celuloidowe lalki wytwarzano do końca lat 60, „z konieczności, nie z chęci”, gdyż niepalne folie i masy nie trafiały do zakładów zabawkarskich, choć przemysł chemiczny już je produkował.

 

Z niepalną masą plastyczną do wytłaczania lalczynych masek-twarzy wiąże się sukces specjalistów z MISIA, którzy jako pierwsi w Polsce opracowali nowatorską technologię. Jaka była geneza tego sukcesu? Otóż amerykańscy kontrahenci odmówili przyjęcia od COOPEXIMU 300 tysięcy sztuk polskich lalek z celuloidową twarzą-maską, gdyż celuloid, jako materiał łatwopalny, był już w Stanach, jako element zabawek, całkowicie zakazany. Dzięki fachowcom z Siedlec eksportową partię lalek uratowano. Lalki z nowymi twarzami pojechały do USA, państwowej kiesie nie ubyło dewiz, a na fachowców czekała nagroda, o której przyznanie Centrala COOPEXIM wystąpiła do Ministerstwa Handlu Zagranicznego – taki komentarz znajdujemy w Trybunie Mazowieckiej z 1963 roku.

 

Sukcesów na koncie MISIA było oczywiście znacznie więcej, np. w dziedzinie wzornictwa, technologii produkcji czy dynamiki sprzedaży. W latach 60. wprowadzano różne innowacje, myślano o uatrakcyjnianiu asortymentu i o uruchomieniu produkcji zabawek z mechanizmami, gdyż takie królowały na rynkach zagranicznych. Zaprojektowano Misia-Narciarza z serduszkiem, którego naciśnięcie powodowało, że miś „jeździł” na nartach. Inną nowością było wprowadzenie do produkcji zabawek z tkanin flokowanych metodą elektrostatyczną (nanoszenie na przedmioty warstwy ze strzyży tekstylnej, czyli włókna z tworzywa sztucznego pociętego na odcinki o maksymalnej długości pięciu milimetrów nazywane flokiem). Ten rodzaj produkcji oceniano jako tani, pozwalający na oszczędności materiałowe. Flokowano również serie celuloidowych zwierząt, co podobno poprawiło ich wygląd. Kolejną nowością było opracowanie nowego typu mieszanki z wełny drzewnej do wypychania zabawek. Niedźwiadek wypchany nową mieszanką robi wrażenie, jakby pod jego pluszową powłoką była gąbczasta guma. Skład owej mieszanki pozostał eksportową tajemnicą, a wzór maszyny do jej wytwarzania zastrzeżono w Urzędzie Patentowym. Niestety, polskie dzieci nie mogły cieszyć się bardziej miękkimi, milszymi w dotyku misiami, na rynek krajowy trafiały bowiem zabawki nie tak ładne, jak te eksportowe, w dodatku w niewielkich ilościach.

 

Choć produkcja miesięczna wynosiła wówczas ponad 25 tysięcy zabawek, a więc jak łatwo policzyć, w ciągu roku około 300. tysięcy sztuk, to w 90% przeznaczano je na eksport. Pluszaki – misie, niedźwiedzie, słonie, kaczki, koty, pieski i inne – podróżowały z Siedlec niemal do wszystkich krajów europejskich, bawiły się nimi dzieci w USA a nawet w Afryce.

 

Brak odpowiednich surowców był bolączką MISIA przez dziesięciolecia. Wielu projektów w ogóle nie wprowadzono do produkcji, ponieważ brak było nawet odpadów gąbki do wypychania zwierzątek. Trzeba było stosować wióry i trociny, a paleta nietoksycznych lakierów do malowania zabawek plastikowych też prezentowała się nader skromnie. Z tego powodu utracono niektóre rynki zbytu, co było nie lada problemem, gdyż w słabo uprzemysłowionym regionie siedleckim wciąż brakowało możliwości zarobkowania, szczególnie dla kobiet.

 

Władze miasta ogłosiły swoisty „konkurs motywacyjny” – zakład, który zdoła stworzyć najwięcej tanich miejsc pracy dla kobiet, w nagrodę otrzyma dofinansowanie na rozbudowę. Spółdzielnia MIŚ zadeklarowała zatrudnienie 400-450 pań, pokonując w ten sposób rywala – Spółdzielnię Pracy INTRODRUK. W 1971 roku, w oparciu o uchwałę Rady Miasta, przystąpiono do budowy nowego obiektu na północnych obrzeżach miasta. W pracach pomagało wojsko. W ciągu roku wzniesiono z gotowych płyt pięć hal produkcyjnych, dwa magazyny i dwupiętrowy biurowiec.

 

W połowie roku 1972 spółdzielnia przeniosła się do nowej siedziby przy ówczesnej ulicy Marchlewskiego (w ramach dekomunizacji na początku lat 90. nazwę ulicy zmieniono na Sokołowska). Pracownicy mieli w końcu do dyspozycji dobre zaplecze socjalne: szatnie, natryski, stołówkę oraz najnowocześniejszą w Siedlcach przyzakładową przychodnię zdrowia, z gabinetami specjalistycznymi i laboratorium analitycznym. Co ciekawe, stołówkę zaopatrywano w mięso z własnej chlewni.

 

W nowych budynkach siedlecka spółdzielnia mogła „rozwinąć skrzydła”. W latach 70. stała się jedną z największych, najbardziej nowoczesnych i najlepszych wytwórni zabawkarskich w kraju. Zabawki tekstylne produkowano w trzech wielkościach; malutkie „do kieszonki”, średniej wielkości „do przytulania” oraz bardzo duże – pufy-zwierzęta „do siedzenia”. Wszystkie projekty zabawek powstawały w zakładowej wzorcowni i modelarni, gdzie łącznie zatrudniano ponad 20 absolwentek Liceum Sztuk Plastycznych w Nałęczowie, z którą to szkołą spółdzielnia od lat współpracowała. Utworzono też własną szkołę przyzakładową, która zapewniała około trzydziestu pięciu wykwalifikowanych pracowników rocznie.

 

Jednak MIŚ nie tyko spijał miód, jak to ówcześnie barwnie określono w prasie, ale nadal musiał mocno się nagimnastykować, a wręcz stawać na głowie, aby zdobyć odpowiedniej jakości surowce – plusze na zabawki miękkie i tworzywa sztuczne na coraz lepiej sprzedające się Lalki śpiące i inne zabawki. Niestety, brakowało wszystkiego, nawet tkanin na stroje dla lalek. Choć projektantki chciały je ubierać modnie, np. w ubranka dżinsowe, z konieczności stroiły lalki w bluzki z nylonu i koronek.

 

Na szczęście, kierownictwu udało się rozwiązać przynajmniej problem uciążliwych braków surowców na lalki, który pozyskiwano ze zmiotek polietylenu z Zakładów Petrochemicznych w Płocku, a także z odpadów plastiku z zakładów chemicznych koło Kielc, z POLLENY oraz z zakładów mięsnych i zakładów dziewiarskich. Beczki, butelki i opakowania po kosmetykach skupowano, czyszczono i przerabiano na granulaty do produkcji na wtryskarki. Tylko w 1978 roku spółdzielnia przerobiła na zabawki 200 ton odpadów.

 

Ciekawostką jest fakt, że choć MIŚ był największym producentem zabawek pluszowych w kraju, polscy handlowcy zaczęli unikać ich zamawiania. Gdyby handel reflektował na zabawki miękkie, moglibyśmy w podobny sposób zagospodarować wiele odpadów tkanin z przemysłu odzieżowego i tekstylnego – tak mówił w wywiadzie prasowym ówczesny prezes spółdzielni. W Polsce nastała moda na „nowoczesne” zabawki plastikowe, a zabawki czy lalki szmaciane uważano wówczas za „coś gorszego”, podczas gdy dziesiątki tysięcy pluszowych zabawek sprzedawano z powodzeniem do innych krajów.

 

Dzięki eksportowi w spółdzielni stale wzrastała wielkość i wartość produkcji. W 1970 roku wynosiła 23,8 mln złotych, a w roku 1978 aż 188,4 mln złotych. Pod koniec lat 70. produkcja dzienna wynosiła 3 tysiące sztuk zabawek plastikowych i pluszowych. Zwiększano również zatrudnienie. W 1978 załoga liczyła ponad 1200 pracowników, wraz z filiami w Łosicach, Międzyrzecu Podlaskim, Sarnakach, Seroczynie i Mrozach. W Mrozach produkowano zabawki z plastiku, prawdopodobnie także kolorowe misie Plastusie, dzisiaj poszukiwane przez kolekcjonerów Zezolki.

 

Na początku lat 80. zatrudniano 1320 osób, a wartość rocznej produkcji wyniosła 221 mln złotych. Dużymi, kilkudziesięciotysięcznymi zamówieniami były maskotki na olimpiady – miś Miszka na letnie Igrzyska Olimpijskie ’80 w Moskwie i wilczek Wuczko na zimowe Igrzyska Olimpijskie ’84 w Sarajewie.

 

Inne zabawki – niedźwiadki, foki, wielkogłowe mrówki, słonie, wielbłądy, kangury, kaczki – niemal wszystkie eksportowano. Zagraniczni kontrahenci, jak w latach poprzednich, przysyłali surowce na zamówione zabawki, np. Szwedzi skóry baranie na niedźwiedzie. Według konkretnych zamówień produkowano leniwce dla odbiorcy w USA i prawie dwumetrowe węże dla klientów w krajach skandynawskich. Niektóre modele nigdy nie trafiły na polski rynek, gdyż nie zdobyły akceptacji komisji zatwierdzającej wzory zabawek, choć w krajach Europy zabawki te sprzedawały się w tysiącach sztuk. Co więcej, siedleckie projekty zdobywały liczne medale i wyróżnienia na Targach Poznańskich i targach międzynarodowych, były też z sukcesem prezentowane na wystawach, zdobywając niezliczoną liczbę nagród i wyróżnień.

 

W latach 80. nieliczne zabawki pojawiające się w polskich sklepach znacznie odbiegały od zatwierdzonych i nagradzanych wzorców, gdyż były produkowane z tego, co spółdzielnia dostała. Zresztą „na przydział” otrzymywano maksymalnie 40% potrzebnych tkanin, resztę trzeba było „kombinować’ i nie bacząc na wzory i kolory brać wszystko, aby załoga miała pracę. Z bogatej palety kolorystycznej MISIA – czyli ponad pięćdziesięciu kolorów – dostępne były wówczas na rynku polskim tylko cztery: biały, czarny, brązowy i pomarańczowy.

 

W latach 90. kłopoty z surowcami praktycznie zniknęły, ale pojawiły się problemy innego rodzaju. Rozpoczął się niekontrolowany zalew polskiego rynku przez tanie chińskie zabawki. Większość polskich spółdzielni została zlikwidowana, pozostało tylko kilku dużych wytwórców. Siedlecki MIŚ był nadal największym producentem pluszowych zabawek, ale miał kłopoty z ich sprzedażą.

 

Spółdzielnia przez kilka lat dobrze radziła sobie w warunkach zmieniającego się rynku. W 1989 roku, jako jedyny zakład w Polsce, zdobyła licencję The Walt Disney Company na produkcję Myszki Miki, Kaczora Donalda, Psa Pluto i innych bohaterów ze znanych kreskówek. Przez trzy lata wytwarzano głównie te zabawki, ale z końcem 1993 roku MIŚ nagle utracił wszystkie posiadane licencje Disneya. Wówczas zaczęto odtwarzać sprawdzone wzory pluszowych zabawek z lat 60., odpowiadając na zainteresowanie europejskiego rynku. O ile w latach 70-80. królował plastik i zabawki mechaniczne, to w latach 90. w Europie nastąpił wielki powrót do pluszowych szlagierów, bo szczekającego i chodzącego pieska nie dawało się tak przytulać jak tego miękkiego z futerkiem…

 

W siedleckiej spółdzielni przystosowano wyroby do europejskich norm CE, jeśli chodzi o bezpieczeństwo użytkowania i odporność. MIŚ był jedynym producentem w Polsce, dysponującym maszynami do wypychania zabawek specjalnym certyfikowanym włóknem. Stosowano również granulat polietylenowy lub specjalną watę zamiast trocin.

 

Pojawiły się jednak niespodziewane problemy. Firmy niemieckie i rosyjskie nie odebrały zamówionych wyrobów, których wartość szacowano na ówczesne trzy miliardy złotych. W magazynach zalegały niechciane partie tukanów, pelikanów i smoków – postacie zwierząt i ptaków w naturalnych kolorach, w wielkościach od 30 cm do prawie dwóch metrów, które trudno było sprzedać, gdyż rynek opanowały konkurencyjne cenowo, w krzykliwych kolorach zabawki z Azji. W realiach tamtych lat zabawki z Chin, Tajwanu czy Korei stawały się bardzo modne i „głodnemu zagranicy” klientowi wydawały się niezwykle atrakcyjne, toteż firmy polskie, chcąc utrzymać się na rynku, zaczęły szyć zabawki z metkami wskazującymi na ich pochodzenie z odległych stron świata.

 

Pod koniec lat 90. w MISIU podpisano kontrakt na kilkadziesiąt tysięcy sztuk kaczuszek Quanto, które producent dodawał do każdego opakowania płynu zmiękczającego tkaniny. Nadal eksportowano, choć wówczas było to 50% ogólnej produkcji. Do Danii wysyłano pluszowe słonie, do Francji wielbłądy, a do Niemiec lwy i tygrysy. Prasa donosiła, że spółdzielnia walczy o rynek rosyjski, przestrzegając jednocześnie: … tam jednak trzeba być ostrożnym. Łatwo znaleźć odbiorcę, ale często trudniej wyegzekwować pieniądze.

 

Pewne nadzieje wiązano z ponownym uruchomieniem maszyn do wytwarzania twardych lalek z polietylenu, ponieważ na Zachodzie wycofywano z produkcji miękkie zabawki plastikowe z polichlorku winylu, ze względu na szkodliwość tej produkcji dla środowiska. Niestety, ostatecznie specjalistyczne maszyny zostały sprzedane, a wówczas półautomat do produkcji zabawek twardych był tylko w dwóch wytwórniach w Polsce.

 

Tymczasem nadal szyto dla polskich dzieci pluszowe misie, łosie, dinozaury, pantery i tygrysy, nagrodzone przez Instytut Wzornictwa Przemysłowego na Targach Poznańskich…

 

Podupadającemu MISIOWI udało się wkroczyć w XXI wiek. Niestety, co najmniej od 2000 roku spółdzielnia ponosiła straty, rosło zadłużenie, które pokrywano ze stopniowej wyprzedaży majątku, głównie budynków wraz z gruntami.

 

Wydawało się, że spółdzielnia znalazła w końcu swą rynkową niszę – zaczęto szyć maskotki reklamowe. W 2005 roku wyprodukowana w Siedlcach maskotka Żubr, promowała Polskę na wystawie EXPO w japońskiej prefekturze Aichi. Szyto również maskotki dla Polskich Linii Lotniczych LOT, które rozdawały je pasażerom w liczbie 75 tys. sztuk rocznie. Dla kilkudziesięciu pracowników, którzy pozostali z ponad tysięcznej załogi, zaświtała nadzieja na przyszłość, ale i te kontrakty zakończono.

 

Jeszcze w tym samym roku, aby pokryć rosnące zadłużenie, sprzedano główny budynek administracyjno-biurowy osobie prywatnej, a załoga przeniosła się do parterowego budynku obok. Spółdzielnia nadal próbowała walczyć –tym razem o korporacyjnych klientów, oferując zabawki i stroje reklamowe. W ogłoszeniach ofertowych, wymieniając atuty MISIA podkreślano: zespół naszych projektantów jest w stanie zrealizować każdą wizję naszych zleceniodawców. Niestety, potencjalnych zleceniodawców zabrakło, nie było już czego sprzedawać, a pracownicy czekali na wypłatę zaległych pensji… W kwietniu 2006 roku firmę ostatecznie zlikwidowano. MIŚ, mówiąc kolokwialnie, nie dożył wieku emerytalnego…

 

I tak oto lalki z siedleckiego MISIA są dzisiaj dobrze znane i znajdują się w wielu ko-lekcjach prywatnych oraz muzealnych, natomiast zidentyfikowanie pluszowych zabawek – głównego asortymentu tej wytwórni – jest praktycznie niemożliwe. Nie było nam dane poznać ich w czasach świetności zakładu i nadal prawie nic o nich nie wiemy.

LOGO MAPA pion .jpg

Tekst powstała w ramach realizacji projektu

MAZOWIECKI PRZEMYSŁ ZABAWKARSKI XX WIEKU

– interaktywna mapa-wystawa.

 

Koncepcja i projekt cyklu: Aneta Popiel-Machnicka

Opracowanie merytoryczne: Alicja Sztylko, Aneta Popiel-Machnicka

Współpraca organizacyjna: Róża Popiel-Machnicka, Weronika Goworowska-Oleś

__________

Zadanie publiczne MAZOWIECKI PRZEMYSŁ ZABAWKARSKI XX WIEKU – INTERAKTYWNA MAPA-WYSTAWA, dofinansowane ze środków z budżetu Województwa Mazowieckiego.

loga mis siedlce.jpg
logo mazowsze samo.jpg

MUZEUM DOMKÓW LALEK, GIER I ZABAWEK   muzeum@MuzeumDomkow.pl

bottom of page